18.04.2015
Tour de Warsaw
Prolog
W piątek byłem mocno zmęczony i naprawdę nie chciało mi się jechać. W sobotę rano ... hmm.... prognozy marne, w nogach brak mocy nawet myśleć się nie chciało. Dobrze,że miałem w telefonie listę rzeczy do zabrania bo na pewno bym czegoś zapomniał :) Pożegnałem żonę, dzieciaki i pojechaliśmy. Jak się okazało nie taki był diabeł straszny :) W dobrym towarzystwie klubowych kolegów, z zapleczem technicznym i obstawą w postaci samochodu jechało się super. Po drodze zaliczyliśmy wszystkie stany pogodowe jakie występują w naszym klimacie. Słońce, deszcz, wiatr, śnieg, grad... W sumie zrobiłem 252 kilometry. I nieważne jest miejsce, nieważny czas. Najważniejsze są wspólne przeżycia w zgranym zespole klubowych kolegów. A ducha zespołu na pewno tego dnia wzmocniliśmy :)
Mikołaj Albrycht
Ceń siły na zamiary. Jak wiesz, że jesteś leszczem, to nie wychodź na zmianę... To moje motto przed kolejną zabawą z chłopakami z Cyklonu. Niestety nie wiedziałem tego w sobotę. Zapiekło w okolicach Góry Kalwarii, wepchnąłem się na przód. Piekło było i do końca. Mimo piekła porządnie zamarzłem, bo pogoda nie rozpieszczała. Poddałem sie przed Sochaczewem. Tym razem na tarczy. Ale dzięki Chłopakom dojechałem tak daleko. Pomagali w najgorszych chwilach. Dzięki naszemu samochodowi, udało mi się bezpiecznie i w cieple wspomagać jedzeniem drużynę aż do Jabłonnej.
Galeria zdjęć z tego dnia na naszym profilu facebook:
19.04.2015
MTB CrossMaraton Daleszyce
Świętokrzyska Liga Rowerowa
Marta Krzymowska, 5 m-ce kat.
Pogoda była ohydna, zimno, bardzo wietrznie i lekko pokropywało. Nie żałowałam żadnego zabranego ze sobą dodatkowego ciucha. Nie zepsuło mi to jednak nastroju a nastrój był bojowy ]:-> Już w zeszłym roku zakochałam się w tej trasie od pierwszego wejrzenia a w tym roku tylko utwierdziłam się w tej miłości. Czas gorszy od zeszłorocznego bo na trasie było zdecydowanie więcej błota (jednak ilości akceptowalne) ale rating lepszy niż zeszłoroczny więc jestem zadowolona. Przy okazji przetestowałam w warunkach bojowych mojego 27,5nera (w zeszłym roku jechałam na kołach 26) i okazało się, że kamulce są mniejsze a zjazd z Zamczyska bardziej płaski :) Podczas stania w kolejce do myjki przypadkiem usłyszałam głos orga podczas dekoracji: "Miejsce piąte, Marta Krzymowska, KK Cyklon Warszawa" więc szybko skoczyłam na dekorację; mało nie straciłam kolejki ale po dekoracji udało mi się wepchnąć "na krzywy ryj" ;) Ujechana ale bardzo zadowolona :) Na wyścig stawiła się silna reprezentacja teamu ale pogoda nie sprzyjała integracji po maratonie i wszyscy się dość szybko ewakuowali. Ja załapałam się na dekorację tylko dlatego, że musiałam odstać w tej kolejce (transport roweru błotnego wewnątrz auta nie wchodził w grę)
Pełna relacja naszych zawodników z maratonu w Daleszycach:
Poland Bike Marathon
Nowy Dwór Mazowiecki
Łukasz Łyjak, 5 M5 , 10 OPEN, dystans MAX
Samopoczucie spoko mimo kiepskiej pogody :) Jak zwykle wyjechałem później niż planowałem i była chwila stresu z szukaniem miejsca parkingowego. Przed startem, krótka rozgrzewka i sporo maści rozgrzewającej :) Po przywitaniu się z pozostałymi zawodniczkami i zawodnikami z klubu pojechałem wcześniej niż zwykle do sektora. Mimo że, o 12:15 byliśmy z Piotrkiem pod wjazdem do sektora, okzało się, że jedziemy z ostatniej linii :) Na początek był rozjazdowy szeroki asfalt, więc i tak kto chciał mógł wskoczyć na czoło stawki. Pierwsze kilometry w moim odczuciu szły w tempie leniwym :) Co jakiś czas zdarzyło się szarpnięcie, ale silny wiatr skutecznie hamował takie zapędy. Pierwsze podjazdy spowodowały delikatne przeasowanie stawki. Jechałem swoje i trzymałem się w grupie. W pewnym momencie zobaczyłem, że Piotrek delikatnie został. Przyhamowałem i po chwili udało się nam dociągnąć do grupy i złapać rytm. Szło dobrze :) Niestety klątwa siodła dopadła tym razem Piotrka :/ Po paru kilometrach na zakręcie w kopnym piachu Piotrek zaliczył lot nad rowerem z ostrym między-lądowaniem na siodle i ostatecznym w piachu. Siodło, rower i Piotr leżeli w trzech różnych miejscach :/ Zatrzymałem się na chwilę,wszystko wyglądało poważnie, ale obyło się bez kontuzji. Zostawiłem Piotrkowi moją wyścigową sakiewkę z narzędziami i ruszyłem w pościg za grupą. Pierwszą grupkę udało się dojść bardzo szybko, jednak równie szybko okazało się, że z 8 pracuje jedna osoba. Trasa szybka i krótka, więc decyzja była szybka - odjazd :) Jechało mi sie bardzo dobrze, podniesienie kierownicy do góry plus korekty ustawien pozycji okazały sie trafione. Po 22 km udało sie nawiązać kontakt wzrokowy z czołówką. Przez cały czas było ok 20 sekund straty. Probowałem dospawać, ale na otwartej przestrzeni bylo ciezko. Stwierdziłem, że nie odpuszcze :) Przed Wajsgórą Rysiu (ten charakterystyczny kolarz, stały bywalec maratonów) krzyknął mi, że jestem 16 Open i ,że dobrze ide :)) Zmotywowało mnie to i na singlu nad Wisłą 4km przed metą dogoniłem grupę, a raczej jej resztki po akcji J.Wolcendorfa :) Ostatecznie wyścig zakończyłem na 10 miejscu Open, co jest najlepszym moim wynikiem w historii startów w cyklu PB :) Dziękuję Piotrkowi za wspólną jazdę,ProCycling Promotion za przygotowanie fizyczne, Cyklon Sport Service za ekspresowe zdiagnozowanie i rozwiązanie problemu ze sztycą przed wyścigiem :) Słyszałem, że ktoś nas mocno dopingował na ostatnim podjeździe przed metą i krzyknął, 200m i meta - bardzo mi to pomogło dzięki również za to :)
Piotr Małek, 14 kat, 34 OPEN, dystans MINI
Wielkie podziękowania dla Łukasza Łyjaka za pomoc na trasie.
Kolega teamowy walczył jak lew abym utrzymał się w głównym peletonie, nie zostawił również w potrzebie i oddał swój zestaw naprawczy abym mógł kontynuować jazdę ryzykując, że jak jemu coś się przydarzy to zostaje z niczym. Super postawa i nasz klubowy Bohater - jeszcze raz Wielkie DZIĘKI Łukasz.
A co się ze mną stało ?
Będzie relacja :)
Adam Grabek, 36 kat, 157 OPEN dystans MAX
Przygotowanie startowe - piątek w drodze powrotnej z pracy 2 zające (kto by pomyślał, że Ukraina może po płaskim zasuwać 34km/h, a sakwiarz na 28" 36,5 km/h?) Zła wiadomość - Małgocha ma zapalenie oskrzeli i nie jedzie. Dzień startu - dojeżdżamy z Anią (nowy nabytek klubu Cyklon) do restauracji Borodino na godzinę przed startem, wnoszę opłaty za klubowiczów (Przepraszam Zaki - telefon mi się zresetował, to dlatego nie odbierałem). Zbieramy się klubem pod Dudkiem, 10 minut przed startem wchodzę do sektora, ustawiam się grzecznie obok Justyny i Piotrka W. Pamiętam radę - pilnuj się Piotrka, jest mocny (był najszybszy w 8 sektorze). Przesuwamy się wraz z kolejnymi startami sektorów. Odliczanie, chwila konsternacji - czy to nie już nasz czas? Nasz. Start. Jadę grzecznie, Piotrek mnie wyprzedza więc siadam mu na koło, wyprzedzamy kolejnych zawodników, jest super, rzut oka na pulsometr - 161 u/min (hamuj chłopie, masz do przejechania trochę więcej niż 5 km po asfalcie.) Odpuszczam. Wjazd na pola (jak ja nienawidzę jeździć po kartofliskach), wjazd do Zakroczymia, od zeszłego roku pamiętam, że lepiej tam jechać po lewej stronie (dobrze pamiętałem), zjazd wąwozem do piaskowej drogi. Zawodnikowi przede mną zaczyna tańczyć rower, chcę go objechać i ... krótki lot nad kierownicą. Zbieram sie szybko. Wąwozy piaski, podejście w kolejce do młodszej siostry Waisgóry, dojeżdżam do rozjazdu na MAX-a, (po co się tam pcham, w 10 minut mogę być na mecie?) Dochodzi mnie Justyna (zlituj się, wyprzedź mnie i daj mi umierać w samotności) Znowu kartoflisko, zjazd do Zakroczymia - udaje mi się urwać Justynie. Ponownie piaskowa droga, ktoś właśnie się z niej zbiera, obok drogi twarda miedza, zganiam z niej spacerujących rowerzystów (później ich przepraszam) i ogień. Przed Waisgórą Justyna mnie dochodzi (ja mam więcej siły, ona lepszą technikę). Wrzucam rower na plecy i małymi krokami, rozciągając łydki, rozpoczynam cierpliwe podejście . Udaje mi się obejść 3 zawodników. Na górze bez zbędnej zwłoki w siodło, bufet omijam bez pobierania żarcia, nie warto się rozpraszać, za bufetem jest zjazd dłuuuugi, prosty. Zęby wbijam w mostek, przełożenie 3/9 i ogień (jadę na końcu drogi 56 km/h) i nawet odchodzę reszcie. Szlak dojazdowy nad Wisłą, przed instalacjami zsiadam z roweru ( od zeszłego roku wiem, że nie da się płynnie tego przejechać więc nie tracę czasu na wpinanie, wypinanie, schodzenie wsiadanie i tak kilka razy. Zyskuję na tym 1 pozycję. Długa prosta wzdłuż Wisły, można znowu pocisnąć. Asfalt pod górę (codzienna Karowa jednak się przydaje), końcowy dojazd do mety. Zupełnie nie wiem jak wyglądają ostatnie metry. Justyna wie, więc łatwo mnie objeżdża. Na metę wpadam 30 sekund po Niej. Wstępne wyniki - awans sektorowy +2, niestety nie dołożę się do klasyfikacji klubowej, ale co mi tam - spróbowałem. Omawiamy z klubem przez chwilę przygody z trasy. ŁUKASZ JESTEŚ WIELKI !!!!!!!!!!!!!! To zaszczyt jeździć z tobą w jednej drużynie.
Byłem najszybszy !!!!!!!!!! :), niestety tylko na dystansie mini i to tylko spośród startujących z 8 sektora, ale zawsze można się pochwalić. Tym razem wszystko bez połamanych przerzutek i rozwalonych opon. Trasa bardzo mi się podobała, bo przy moim tempie jest trochę czasu na oglądanie kraiobrazu. Sporą radochą jest też bycie w teamie, fajnie jest pogadać, dopingować najmłodszym. Razem z Justyną i Adamem startowaliśmy z jednego sektora i z tego co pamiętem awansowaliśmy i spotkamy się znów tym razem w 6.
Antek Kurman, 3 miejsce CC1
Wyścig był trudny i wymagający ale Antek dzięki dobremu przygotowaniu wystrzelił ze startu jak z procy i zniknął z dwoma innymi zawodnikami za zakrętem. Co się działo później to już chyba tylko on wie ale raczej nie opowie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz