Cyklonraport 28.05 - 3.06

Długi czerwcowy weekend upłynął nam pod znakiem etapówek. Odwiedziliśmy dwie. Janek i Szymon pięknie pojechali Beskidy MTB Trophy, zaś Marta dzielnie broniła się przed niebyciem ostatnią na Lubelskiej Vuelcie...

Szymon:

Do Trophy przygotowywałem się w sposób przemyślany (dzięki Trenerze!) i raczej zawzięcie. Wirus na 9 dni przed startem, oraz inne stresogenne atrakcje życiowe spowodowały, że w ostatnich 3 tygodniach straciłem na wadze 3 kg i generalnie dostarczyły dużo niepewności. Ostatnie i jedyne Trophy jechałem 3 lata wcześniej, więc sporo mogło się zmienić, chociaż z Beskidami jestem zaprzyjaźniony, więc zaskoczyć mnie nie powinny. Z pewną nieśmiałością założyłem, że zmieszczenie się w pierwszej 100 open i sumaryczny czas poniżej 20h będą dobrymi osiągnięciami. 
Dzień 1: Na starcie pierwszego dnia ustawiłem się z dobrym nastawieniem, nadmiarem jedzenia ale na nie najlepszej pozycji w stawce. Dość szybko przesunąłem się do przodu i dalej mocno parłem do mety. Jak się w okolicach połowy okazało, za mocno - upał blisko 30 stopniowy i 7 czas na najstromszym podjeździe wg Stravy (pomimo, że byłem momentami blokowany) zaowocowały skurczami, bólami w różnych dziwnych miejscach i ogólną niemocą. Końcówkę etapu wspominam źle, acz nie było to jeszcze czołganie się - niemniej w stawce się obsunąłem. W efekcie dzień ukończyłem na miejscu 69 open i 30 w M3... w sumie nie tak źle.
Dzień 2: Znowu upał, ale tym razem plan jest, żeby nie przesadzać. Do decydującego podjazdu udało się jechać równo i raczej spokojnie. Zemściło się to tym, że na przepięknych singlach wzdłuż zbocza utknąłem za słabszymi technicznie zawodnikami. Dobił mnie do końca dogoniony gość (zawodnik), który na końcu takiego singla (kwintesencji MTB) zjechał wściekły na bok z okrzykiem "Wkur... mnie ta ścieżka!". Co on robił w górach???. Przed szczytem Rysianki doszło do dość nieoczekiwanego zwrotu akcji - upał zamienił się w burzę, ulewę i grad. Temperatura spadła chyba o 20 stopni a szlakiem płynął potok wody z lodem. Zjazd z Rysianki w tych warunkach był walką o przetrwanie - z zimna (naprawdę dawno tak nie zmarzłem) straciłem czucie w stopach i rękach, trzęsło mną a momentami nawet zęby szczękały. Na szczęście burze mają to do siebie, że przechodzą, jednak po takim przeciuraniu druga połowa nie szła zbyt dziarsko, jakkolwiek nie była bolesna. Do mety dojechałem niemal suchy, a na pewno z powrotem dobrze wygrzany. Odpuszczenie tempa odbiło się na wyniku - 92 Open, 39ty w M3.
Dzień 3: Na start przyjechałem z mocnym postanowieniem wypośrodkowania podejść z dwóch poprzednich dni - nie zajechać się, ale też bez obijania. Niestety na start dotarłem dość późno, więc w stawce byłem daleko. Musiałem wykorzystać tradycyjny asfaltowy początek na "podskoczenie" do przodu. Bez zarzynania się, udało się - widać, że konkurencja odczuła już zmęczenie :) Po kilkunastu kilometrach dogoniłem zwyciężczynię 2 pierwszych etapów, która za każdym razem była przede mną i dość szybko znikła mi za plecami - dobry znak, acz coś mówiła, że "ma bombę" (może to jednak tylko takie gadanie?). Dystans był nieco krótszy niż drugiego dnia, ale za to przewyższeń najwięcej - blisko 3000 m. Zmęczenie po pierwszych 2 dniach powinno dawać się we znaki, jednak ten dzień był mój - autentyczna przyjemność z jazdy po górach! Pod koniec znowu lunęło, ale nie było tak zimno jak na Rysiance, więc specjalnie nie bolało. Ostatni bufet przed metą dodał mi sił i końcówkę pojechałem zupełnie przyzwoicie. Plan na uśrednienie dwóch pierwszych dni udało się zrealizować - w efekcie zameldowałem się na mecie na miescu.... 46 open i 25 w M3!! Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu. Widać przygotowanie dedykowane etapówce i wyrównanie tempa przyniosły efekty.
Dzień 4: Budzik tradycyjnie o 6 - jak tylko przebrzmiał do uszu moich dotarł równy, ciągły szum wody lejącej się z nieba... no szlag! Nic to - mięczaki nie jeżdżą Trophy. Śniadanie (jak zwykle duży omlet z bananem i truskawkami) i w drogę. Deszcz cały czas pada - równo i intensywnie. Na miejscu byłem z właściwym wyprzedzeniem więc zabrałem się do przebierania w bagażniku samochodu. Nikomu nie spieszyło się do stania w sektorze, więc uznałem że mam trochę więcej luzu. W końcu jednak trzeba było ruszyć na start - widok wioski wywołał błyskawiczną panikę. Start jest gdzie indziej?!?! Jednak nie - przesunięty najwcześniej na 12:00 i trasa na pewno skrócona. Miało być tak pięknie a tu klops. Ostatecznie wg orga deszcz uczynił trasę zbyt niebezpieczną - etap odwołany. Odbiór koszulek i do domu... Pozostał straszny niedosyt, bo było z czego pojechać. Niemniej organizator ma doświadczenie i decyzję akceptuję.
Z reguły zapominam to napisać wprost, tak to jest oczywiste: bez nieustającego wsparcia i wyrozumiałości żony nic by z tego nie było. Dzięki Żono!!





Marta:
Start wspólny na szosie, zwłaszcza gromadny z facetami, to nie jest moja bajka. Niemniej jednak, w ramach odskoczni od tego, co robię normalnie, pokusiłam się o próbę na swoim organiźmie w postaci szosowej etapówki. Nigdy nie jechałam szosowej etapówki i byłam ciekawa, czy ją przetrwam. Nie jechałam dla wyniku, moim celem było przejechanie całości i dobra zabawa - co zostało w pełni zrealizowane. Dwie czasówki - na początek i na koniec - poszły całkiem fajnie, jadąc zwykłą kolarką, nawet bez stożków (aczkolwiek z lemondką), uplasowałam się w połowie stawki za paniami ze specjalistycznym sprzętem do jazdy na czas. Dwa środkowe etapy ze startu wspólnego - przejechałam w niezłym tempie i na szczęście na żadnym z nich nie musiałam zbyt długo jechać samotnie - zawsze była jakaś ładnie współpracująca na zmianach grupa. Na dłuższym z tych etapów udało mi się nawet utrzymać przez kilkanaście kilometrów w głównej grupie co uważam za swój osobisty sukces. W kategorii przywiozłam cztery medale (dwa złote i dwa srebrne) ale to nie było trudne, bo było nas tylko dwie ;D Przywiozłam też puchar i trofeum za piąte, przedostatnie, miejsce open. Choć za mną była już tylko Pani w wieku 70+ [;D] to i tak jestem zadowolona bo impreza była fajna i ją przeżyłam ;)


Wyniki:


Lubelska Vuelta 1-3.06 Parczew/Milanówm. katm. open
Marta Krzymowska (etap I)14
Marta Krzymowska (etap II)25
Marta Krzymowska (etap III)26
Marta Krzymowska (etap IV)14
Marta Krzymowska (generalka)25
Beskidy MTB Trophy 31.05-2.06m. katm. open
Szymon Cygan (classic; etap I)3067
Szymon Cygan (classic; etap II)3990
Szymon Cygan (classic; etap III)2546
Szymon Cygan (classic; generalka)2861
Jan Skorek (mega, etap I)3986
Jan Skorek (mega, etap II)3880
Jan Skorek (mega, etap III)4090
Jan Skorek (mega, generalka)3885















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz