Cyklonraport 11-17/06

Bardzo dobre wyniki przywieźli nasi zawodnicy z ostatniego weekendu. Sobota rozpoczęta z przytupem przez Łukasza, który wygrał kategorię w XIII Triathlonie o Puchar Prezydenta Miasta Płocka a niedziela także świetnie zakończona przez Adasia, który wywalczył czwartą lokatę w Wyścigu Samorządowców podczas warszawskiego Kryterium o Puchar Burmistrza Mokotowa.



Adam (Kryterium):

Co dla mnie znaczy jechać w trupa i uruchomić przeziębienie. Wyścig na 4 kilometry - tak, dobrze przeczytaliście, dwie pętle po 2 kilometry. O imprezie dowiedziałem się z Facebooka, że z okazji obchodów 100-lecia Niepodległości, po ośmiu latach przerwy, Burmistrz Mokotowa, znowu organizuje kryterium uliczne, podczas którego zostanie rozegrany również wyścig samorządowców na rowerach górskich. Z racji miejsca pracy postanowiłem wystartować, licząc, że spotkam kilku niewidzianych od wieku kolegów. Rejestracja na platformie Datasport raportuje, że będę jechał sam. Obiecanki cacanki, na starcie staje 13 zawodników i zawodniczek, w tym zwycięzca dopiero co zakończonego wyścigu na rowerach górskich open, ze średnią ponad 32 km/h. Mój plan na wyścig składa się z następujących punktów: 1. wyścig bardzo krótki, więc nie daj się zamknąć się na starcie, 2. utrzymaj koło prowadzącego, 3. zaatakuj przed kreską i 4. bądź czujny [wow, jak dla mnie plan bomba - Marta]. Teraz czas przekuć plan w rezultat. I od razu czas na punkt 4. W wejściu do sektora jestem pierwszy, mogę wybrać miejsce, staję z prawej strony nie na bandzie. Trudno będzie mnie zamknąć, a obok mnie staje główny kandydat do zwycięstwa. Mogę przy okazji liczyć na znakomite ujęcia Zbyszka Świderskiego. Odliczanie i start, cisnę jakbym miał przejechać 40 metrów a nie 4 kilometry, skutek: prowadzę od mety i mogę wybrać optymalną trasę bez oglądania się na resztę, niestety jadę zbyt miękko i po 500 metrach wyprzedza mnie rozpędzony pociąg, do którego trudno się podłączyć. W rezultacie ląduję na piątym miejscu. Pierwszy nawrót i zawodnik przede mną, zamyka mnie na krawężniku, jednocześnie brak mu mocy na dospawanie do czołówki. Trudno, jeszcze go minę. Pierwszą rundę kończę na szóstej pozycji, ze stratą kilku sekund do lidera, na mecie dopinguje mnie Robert Radosz, który zdążył pojechać poranny trening "na szosie" i został zaproszony przez organizatorów do wręczania nagród, bardzo to miłe. Czołówka dzieli się na połowy, ja niestety ląduję w tej drugiej, ale wyścig jeszcze trwa. Po trzech zakrętach udaje mi się wyjść na czwartą pozycję i ... czuję, że jak się nie napiję, to zejdę. Chwytam bidon, dwa łyki i ...jedna pozycja w "dół". Trudno, siadam na kole poprzednika, na najdłuższej prostej znowu dwa łyki i atak na koniec. Nawrót powoduje odrobienie pozycji. Wybieram taką linię, żeby nadmiernie nie zwalniać, lecz nadziewam się na kontratak zawodnika za mną. Cisnę, nie wiem czy się obronię. Kreska. Nie wiem jak mam na imię, nie wiem jak zatrzymać GPS, i co do mnie mówi Kaśka Skura. Wiem tylko, że muszę czekać na wyniki. Wyścig był tak krótki, że nie zdążyłem ani razu spojrzeć na prędkościomierz. Udajemy się na dekoracje wyścigów rowerów górskich. Trochę żal, że nie stanę na podium. W nagrodę po wysiłku uruchamia się u mnie niewyobrażalny katar i kichanie. Czym prędzej żegnam znajomych i jadę do domu. Najważniejszą umiejętnością kolarską w dniu dzisiejszym okazuje się smarkanie na rowerze. W związku z powyższym: sobie i wam zdrowia życzę. PS. w wynikach jestem czwarty z 50 sekundami straty do zwycięzców, ale za to czwarte miejsce dałem z siebie wszystko, więc .... do zobaczenia następną razą, a nuż pojadę inaczej, bo pogodzę się z twardszymi przełożeniami.




Na Pucharze Mazowsza na warszawskim WAT dobre, szóste miejsce w kategorii zajął Michał.

Michał:
Co mogę powiedzieć, start z przypałem, szczepka kierownicami i bum w barierki, potem wleczenie się za wolnymi zawodnikami. Trasa niestety jeden długi singiel i nie było jak szybko wyprzedzać. Czołówka odjechała, mozolna praca i się przebiłem w połowę. Nie dało się dogonić, powiększałem przewagę nad tymi co ich wyprzedziłem. Dobrze, ze powiększyłem bo bum, nagle zahaczyłem pedałem o pieniek, którego zupełnie nie było widać w trawie przy trasie. Efektowne dachowanie. Pozbierałem się i dalej ognia. Później klatą w kierownicę i spadł mi licznik, chwilę go szukałem i ku mojemu zdziwieniu nikt mnie nie wyprzedził. Miałem naprawdę dobre tempo, rwałem do przodu jak wściekły na prostych i łatwiejszych singlach. Generalnie jestem zadowolony, głównie z tempa wyścigowego. Równo od początku do końca. Miejsce kiepskie, wiem że przy odrobinie szczęścia stać mnie na więcej!




Nieźle poszło także Pawłowi, który ukończył na 14 pozycji V Pasłęcki MTB Maraton.






Tymczasem, nasza nieścigająca się ekipa znów odwiedziła góry...


Przemek:

Tym razem Karkonosze i Izery z Michałem D. Zaczęliśmy od Stogu Izerskiego i 4 wjazdów gondolką. Podczas gdy w Warszawie umierało się tego dnia z gorąca, nas na górze przywitało zaledwie +8 stopni. Ruszyliśmy najpierw na nieznany nam dotąd Holy Trail. Dojazdówka do niego to oczywiście ledwo widoczna, zarośnięta ścieżka poza szlakiem. Ponieważ było tuż po deszczu, po kilku minutach byliśmy przemoczeni jakbyśmy weszli w ubraniach pod prysznic. A sam szlak na mokro okazał się walką o przetrwanie na niekończącym się zjeździe po mokrych kamulcach. Woziło nas strasznie i nie obyło się bez gleb, ale zjazd bardzo satysfakcjonujący. Kolejne dwa zjazdy to czerwony ze Stogu Izerskiego, mimo, że również kamienisty, dało się tu już trochę wyluzować bo wszystko przeschło. Ostatni zjazd postanowiliśmy zużyć na sprawdzenie jakiegoś nieznanego szlaku. Wybór padł na niebieski pieszy ze Smrk, który okazał się najbardziej kamienistym szlakiem tego dnia, ciężka praca do samego dołu. Wypluło nas gdzieś w połowie tras Singletrek pod Smrkem, więc oczywiście wróciliśmy ścieżkami do Świeradowa. Bardzo udany dzień, Izerskie ednuro zawsze daje radę.
Drugiego dnia Karkonosze, start z Przesieki do Odrodzenia, tak bez większego planu, nie wiemy jak to jest tutaj z zakazami i jak wygląda szansa na pojechanie trochę granią. Na górze sporo ludzi, a szlak biegnący granią to w tym miejscu kamienne schody, postanawiamy więc zjechać z powrotem poza szlakami z Suchej. Klimatyczna, trawersująca ścieżka doprowadziła nas po jakimś czasie do taśm... No tak, jutro zawody enduro w formule on-sight, czyli trasa w tajemnicy, żeby nikt nie trenował. Oczywiście nie dyskutuje się z takimi zbiegami okoliczności, wskakujemy na wytyczoną trasę i świetnie się bawimy na przyjemnym OS1, po drodze zamieniając kilka słów z ekipą taśmującą. 

Ostatnie kilometry to przyjemny singiel wzdłuż potoku w kierunku wodospadu Podgórnej. Powbijane wzdłuż niego charakterystyczne chorągiewki sugerują, że wkrótce powstanie tu jakaś oficjalna, rowerowa ścieżka.






Wyniki:


II Mokotowskie Kryterium Kolarskie o Puchar Burmistrza Mokotowa Warszawa 17.06 / Wyścig Samorządowcówm.openm.kat
Adam Grabek4
Puchar Mazowsza MTB XC Warszawa WAT 17.06
Michał Ficoń6
V Pasłęcki MTB Maraton 16.06m.openm.kat
Paweł Laskowski3114
XIII Triathlon o Puchar Prezydenta Miasta Płocka 16.06m.openm.kat
Renata Danielak dyst. 375 / 8 / 2,597
Łukasz Danielak dyst. 750 / 20 / 571





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz