Na początku miesiąca sypnęło gdzieniegdzie, potem się rozpuściło... i pogoda w kratkę ale po pierwszym ataku śniegu, przynajmniej u nas - na Mazowszu - śniegu ani grama. Za to pod koniec grudnia zrobiło się iście wiosennie i zastanawia się człowiek, czy dobrą kartkę ma w kalendarzu i nie powinien czasem sobie już zerwać stycznia i lutego...?
Za grudzień nagroda należy się (i dostał zresztą)... tadaaam... Piotrowi Małkowi, który jako jedyny z klubu wziął udział w Mikołajkowym XC w Konstancinie i zajął tam drugie miejsce open. Pucharek należy się też Mikołajowi Małkowi, który wystartował w canicrossie w ramach Mikołajkowego Wyścigu Psich Zaprzęgów.
Piotr:
Niedziela :) Wyścig XC w Konstancinie w ramach Poland Bike Marathon. W 2015 jechało mi sie fajnie ale na 4 okrążeniu złapałem kapcia i musiałem się wycofać. Miałem wiec porachunki z trasą a w 2016 nie udało się wystartować. W tym roku udało się stanąć na starcie :) Zaczynam od rozgrzewki i przejeżdżam 3 okrążenia aby zapoznać się z trasa i zobaczyć gdzie są niebezpieczne miejsca. Ustawiam się wcześnie aby być z przodu sektora i udaje się stanąć w drugiej linii. Na starcie nie ma z nami Adriana Jusińskiego - szok - teraz Adrian musi walczyć o wiele większą stawkę - to mocny zawodnik i trzymamy kciuki z całego serca, że mu się uda - nie ma innej opcji. #adriandaszrade. Ruszamy na trasę i zostaję trochę zblokowany. Pierwszy zakręt i ktoś z czuba zalicza glebę, udaje mi się na niego nie wpaść ale wpada tam jakiś Mikołaj i kilka osób zostaje zblokowanych. Gonię mocno i na kolejny dość niebezpieczny trawers staram się przebić do przodu. Mijam blotko i jadę już na 4-5 pozycji. Kolejny niebezpieczny fragment to drewniany mostek na którym się ślizgnąłem podczas zapoznania. I moje obawy się potwierdzają - glebę na mostku zalicza Kamil Karwat, blokując przejazd. Czekam, aż się odblokuje i ogień. Wyprzedzam Kamila, chwilę potem Pawła Piętę i jestem drugi. Kolejne okrążenie, odrabiam 2s do lidera ale na następnych już tracę. Dublowani zawodnicy starali się ustępować miejsca jak tylko to było możliwe. A jak tylko starczało tchu, to dziękowałem :) Finalnie kończę na 2 pozycji open i drugi w kategorii - bo ten mocarz co wygrał to "Halogen" Marcin Michalczewski :) Konstancin odczarowany :) Mocne i niespodziewane zakończenie sezonu :)
Piotr (o Mikołaju):
Weekend bogaty w emocje startowe :) Zaczynamy od soboty i pierwszy start Mikołaja w canicrossie - w ramach III Mikołajkowego Wyścigu Psich Zaprzęgów. Start na dystansie około 250-300m na pętli. Błotniście i ślisko bardzo. Miki pobiegł samodzielnie i zaliczając wywrotkę ale tak szybko się pozbierał, że nawet Justyna nie zauważyła :) biegł bardzo szybko ale Leja nie skręciła do mety tylko około 15m przed linią mety zaczęła wąchać i cenne sekundy uciekły. Ale jak na pierwszy start to jesteśmy pod wrażeniem. Fajna organizacji i do zobaczenia bo na pewno się jeszcze pojawimy :)
Oprócz tego ostro trenujemy, bo przecież sezon nigdy się nie kończy. Najwięcej do powiedzenia na ten temat ma Mateusz Piechnik i chwała mu za to ;)
Mateusz #1:
Nie ma złej pogody na trening, jest tylko stopień determinacji do wyjścia z domu. Jako zabiegany ojciec dwójki małych dzieci (gadatliwa żona w zestawie) omijają mnie te egzystencjalne problemy. Nie mam czasu zastanawiać się czy warto wyjść czy nie, po prostu idę. Zimno, więc na początek solidna 40min rozgrzewka + skakanie przez płotki. Przeszedłem jeszcze/przetruchtałem stadion dookoła i zamiotłem co większe bryły śniegu z 1 toru. Dobrze, ze mam kolce, bo było ślisko. Wyszedł najbardziej treściwy trening w nowym sezonie. Najpierw 2 x 600m na długich przerwach. Odcinki prowadził Maciek, ja, na tak średniodystansowym odcinku, nie umiem wyczuć tempa. Wyszło 1:54 i 1:55min. Nie spodziewałem się, że dam rade tak szybko, a tu była jeszcze rezerwa. Następnie 6 x 300m, tempo oczywiście wyższe. Tutaj już prowadziłem. Pierwsze 3 serie w 48,49 i 50s, a następnie 3 na 1 minutowych przerwach w 57-59s. To jest mega ciężki trening, chociaż wie to tylko ten, kto próbował kiedyś szybkich interwałów i tempówek. Nie ma lekko, ale plan jest taki, aby za 1,5 roku być w czołówce krajowych Starych Dziadów na krótkich dystansach. Damy radę.
Mateusz #2:
Dawno nic nie pisałem, bo i czasu niewiele. Syn się urodził i odebrał mi resztki wolnego czasu. Dużym kosztem udało się utrzymać rygor treningowy. Od początku nowego sezonu tj. 10 listopada udało się wykonać 28 jednostek treningowych. Znamienny jest powrót na siłownię. Po 5 tygodniach siłowni wzrost mocy jest ogromny. Potrafię już np. przysiąść 130kg czy podrzucić 60kg (pierwszy prawdziwy podrzut w życiu zrobiłem 3 tygodnie temu). Ma to i swoje gorsze strony. Obecnie ważę pomiędzy 86 a 87kg. Dzisiaj zaplanowałem test na 300m, tak aby mieć jakiś pogląd przed świątecznym obżarstwem :) Zimowy trening w ciężkich warunkach atmosferycznych. Czas 41,84s to dla mnie duża niespodzianka. Dla 34 letniego faceta, który wrócił do lekkiej atletyki 9 miesięcy temu po 10 letniej przerwie, a pracuje głównie przy komputerze. Dla porównania sezon 2016/17 zakończyłem wynikiem 43,2s na tym dystansie. To jest w przeliczeniu ok 9 metrów różnicy na mecie!! To jest przepaść i to na otwarcie sezony i przy ok 3kg większej wadze ciała. To tylko świadczy o tym, jak ważna jest siła dynamiczna i masa mięśniowa dla sprintera. I to chyba tyle. Teraz mogę z czystym sumieniem napchać się na Święta :) Zdrowych i wesołych Świąt.
Mateusz miał też do powiedzenia kilka słów na temat minionego sezonu:
Małe podsumowanie roku 2017. Udało się wykonać 174 jednostki treningowe czyli ok 1 treningu na 2 dni. Był to sezon przesunięcia pomiędzy dyscyplinami. Rok 2016 był podzielony mniej więcej po równo jeśli chodzi o starty i treningi rowerowe oraz biegowe. Zaliczyłem wtedy zarówno kilka startów wspólnych, kilka czasówek jak i biegi długie na 5 i 10km. Rok 2017 to od marca mocne postawienie na biegi, jednak i tu nastąpiła zmiana. Już w zeszłym sezonie zauważyłem, ze żaden że mnie wytrzymałościowiec. 10km w 44-45min po pół roku treningu to oczywisty sygnał, ze nie ma tu potencjału. Można by się katować, pewnie zejść w okolice 40min, ale po co? To i tak wynik marny i nie dający szans na walkę o czołowe miejsca na jakichkolwiek sensownie obsadzonych zawodach. Zapadła decyzja o powrocie do lekkiej atletyki. Od czasów szkolnych zawsze byłem szybki na krótkich dystansach, a na studiach 2 lata regularnie trenowałem i biegałem na 100, 200 i 400m. Następnie się roztyłem i biegi zamieniłem na rzut dyskiem i pchniecie kulą. Po studiach "marniałem" 2-3 lata zanim zaczęła się przygoda z kolarstwem, która doprowadziła mnie do tego punktu. Pierwsze nieśmiałe treningi lekkoatletyczne zrobiłem jeszcze na jesieni 2016r. Wyniki nie były spektakularne, ale dały dużo radości. Od marca 2017r. weszła już regularność, pewien plan i co najważniejsze trening specjalistyczny pod sprinty. Moja formę po ponad 9 miesiącach treningów zobrazować mogą cyfry: 100m: marzec - 14,1s grudzień - 12,96s 200m: marzec - 29s wrzesień - 26,26s 300m: marzec - 46,7s grudzień - 41,84s i ciekawostka :) waga: marzec - 83kg grudzień - 87kg - czym grubszy tym szybszy!! Jak się przedstawiają perspektywy na przyszłość? W marcu 2019r. będę oficjalnie Mastersem LA. Wchodząc do kategorii M35 chce mieć już wyniki pozwalające walczyć na mistrzostwach kraju na dystansach od 100 do 400m. Oczywiście wiele zależy od realizacji treningu i odrobiny szczęścia aby uniknąć kontuzji. Plany krótkoterminowe to kilka startów w zimie na hali, oraz kilka startów w sezonie. Chciałbym w tym roku zrobić 12,5s na 100m, 25,4s na 200m i ok 56-57s na 400m. Co będzie zobaczymy.
Marta za to odkryła kolarstwo torowe:
Za mną kilka treningów zorganizowanych na torze kolarskim w Pruszkowie. Nie wydawało mi się to wcześniej ciekawe ale postanowiłam raz pojechać. I ten raz wystarczył, żeby załapać mega zajawkę. Jazda na torze jest hipnotyzująca, ma się ochotę pędzić i pędzić coraz prędzej tylko brakuje obrotów czasami, no bo prędzej można tutaj jechać tylko kręcąc szybciej korbami :) Ma też parę dodatkowych zalet: a) można kręcić na krótko, b) nie brudzi się roweru ;) Poza tym jazda na torze to świetny trening techniki i siły. To świetna odskocznia od zimowej pluchy i zawieruchy.
Także Marta podsumowała swój sezon 2017:
Mam na co narzekać bo to, póki co, był najmniej udany w moim odczuciu sezon odkąd wróciłam do startów po urodzeniu Zająca. Co prawda "pudeł" było więcej niż w zeszłym roku (który już uważałam za mało udany) ale ratingi na MTB Cross Maraton poleciały na łeb na szyję i to mimo nieobecności na dystansie FUN Zosi Czyż, która w zeszłym roku wyznaczała wysoki poziom na tym dystansie (a w tym postanowiła go powyznaczać na Masterze). Podobnie jak w zeszłym sezonie na wyścigach miałam odczucie zdechłości i braku nogi. Generalkę ukończyłam na 3 pozycji ale to tylko dlatego, że tylko trzy panie w kategorii (w tym ja) miały wyjechaną maksymalną ilość maratonów do generalki...
Poprawiłam czas na czasówce szosowej w Gassach ale z kolei załamałam się wynikiem na Tatra Road Race, który był sporo gorszy od ubiegłorocznego. Na Tour de Pologne Amatorów ledwo zmieściłam się w założonym przez siebie czasie i nie udało mi się przejechać całości w siodle - w tym, musiałam przełknąć gorzką pigułkę na Gliczarowie ;)
Przez pierwszą część sezonu nękały mnie choróbska, przywlekane do domu przez Zająca, przez drugą - kompletny dół motywacyjny.
Chyba głównym problemem był właśnie ten dół motywacyjny, gdyż jedno pociąga drugie - nie ma motywacji to wyniki się pogarszają a jak wyniki się pogarszają to motywacja spada i tak w kółko.
Na przyszły sezon zatem postanowiłam zatem zrobić rewolucję, czyli m.in. porzucić znane i wybrać się w nieznane, odzyskać radość z jazdy i przestać się tak przejmować wynikami. Czy mi się to uda? Czas pokaże ;)
Z Nowym Rokiem, KK Cyklon życzy zatem nie tylko naszym zawodnikom ale też wszystkim sympatyzującym z nami osobom (oraz tym, które jeszcze nie sympatyzują ale będą), spełnienia sportowych założeń, realizacji celów oraz... radości z uprawianej dyscypliny sportu, jakakolwiek by ona nie była.
Wyniki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz