Raport tydzień 19 - 21

Nadrabiamy zaległości, dzisiaj dużo czytania. W raporcie między innymi o Beskidy MTB Trophy, Łurzyckim Ściganiu, PB Nadarzyn, MTB XC Kazura, ŻTC Bike Race.




Beskidy MTB Trophy 26-29.05 2016

Janek Skorek



Etap I - open/kat 88/43

Ta etapówka to mój pierwszy w życiu wypad na ściganie w Beskidy i pierwsza w życiu etapówka. Największe obawy miałem przed technicznymi zjazdami i tym jak mój organizm będzie się regenerował przed kolejnym etapem. Rozjazd po asfalcie. Wszyscy spokojnie, bez brawury i wyprzedzania po chodnikach jak na Mazovi czy PB. Podjazdy idą mi dobrze, zyskuje przewagę, którą następnie tracę na zjazdach – szczególnie tych technicznych- stromych, wąskich i po kamieniach. Jadę na maksa, bez oszczędzenia sił na kolejny etapy.

Etap II - open/kat 88/47

Samopoczucie, bardzo dobre. Dobry sen, dobre śniadanie i na start. Po pierwszym etapie wiedzę, że jestem mocny na długich podjazdach. Jadę je na 150-160 bpm z prędkością przykładowo 7km/h podczas gdy reszta 5km/h. Część zawodników, których wyprzedziłem łyka mnie na zjeździe – spokojnie, dochodzę ich na kolejnym podjeździe. W połowie tego etapu pęka pręt od siodełka. Jadę na półdupku, dodatkowo zaciera się linka od przerzutki. Masakra – walczę o przetrawianie, byle do mety.

Etap III - open/kat 76/42

W naszym base campie Marcin szybko naprawił siodło i linkę przerzutki i rower jak nowy. Wszystko zrobione oczywiście już poprzedniego dnia, żeby rano nie było stresu, że jednak coś nie dziła ;) Samopoczucie cały czas dobre. Zyskuje pewność na zjazdach – dwa dni jazdy po górach i spory progress techniki. Na ostatnim podjeździe czuje już zmęczenie etapówką, ale i tak nie jest źle.

Etap IV - open/kat 70/42

Na starcie czułem już zmęczenie poprzednimi etapami, jednak klika pierwszych km rozjazdu i noga rozruszana. Widzę zmęczenie wśród innych zawodników. Podjazdy, które wcześniej jechaliśmy ramie w ramie teraz chłopaki dają z buta. Wyprzedam sporo zawodników również na zjazdach. Cisne do mety na maksa, bez odpuszczania. Jest ok.
Generalka: open/kat 78/44
Plan zrealizowany w 100% - etapówka ukończona i siła do ściągania na wszystkich etapach.
Sprzęt nie zwiódł, odpowiednie picie i jedzenie podczas wyścigu. Lokalna kuchnia (kluski śląskie, jagnicina, kapusta zasmażana) idealnie uzupełniła kalorie po etapie. Wieczorny czill przy bro i carbopaluszkach z ekipą też zrobił swoje na +. Miejscówkę do mieszkania mieliśmy super, pogoda idealna. Dzieciaki z szefem bandy Tymonem chyba też zadowolone. Jadę za rok!



Łurzyckie Ściganie czasówka Gassy 15.05.2016



Marta Krzymowska - KOpen 4
Wynik sobotniego testu mleczanowego i ogólne zmęczenie nie wróżyło dobrze na ten wyścig. Założyłam czas sporo krótszy niż 35 minut (20km) i co prawda udało się wykręcić krótszy ale zaledwie o 1 sekundę ;) Mimo tego, że wyjątkowo wiatr był bardzo łaskawy i jechało mi się dobrze, do podium zabrakło mi wprost przepaści (na tym dystansie 1 minuta to przepaść) ale też obsada czołówki tym razem była wyjątkowo mocna :) Tak czy siak, impreza jest fajna, blisko domu, a organizatorzy wreszcie popracowali nad obsługą pomiaru czasu i pierwszy raz wyniki były prawie od razu ;)



Poland Bike Nadarzyn 22.05.2016



Adam Grabek - MAX Open 197 kat 58


Brydż z dziadkiem, czyli co robić jak brakuje czwartego.



W tym roku, z różnych względów moje zaangażowanie w udział w kolejnych edycjach Poland Bike Maraton  jest mniejsze niż w ubiegłym sezonie. Nie znaczy to jednak, że nie zależy mi na wyniku indywidualnym i przede wszystkim drużynowym (w końcu serce mam czerwone, bijące w S4, pod wielka literą C).  Zmartwiony dotychczasowymi  rezultatami drużyny jako całości, postanowiłem dopasować swój jeden z niewielu tegorocznych startów do terminu, w którym mój wynik wpłynąłby na punktację drużyny.

            Na moje nieśmiałe ogłoszenie na forum, odpowiedzieli akurat trzej mocni zawodnicy startujący z sektorów wyższych niż mój.  Dzień wcześniej poznałem sąsiada, dzięki uprzejmości, którego dotarłem na start w Parku w Młochowie. Swoją drogą to ciekawe, nasi synowie się znają doskonale, ale żeby wymienić się informacjami na temat hobby swoich ojców to już za dużo i „siara” straszliwa.  Dzięki takiemu zbiegowi okoliczności, w niedzielę przed 11 wylądowałem w miasteczku rowerowym Poland Bike. Dlatego  o tak wczesnej godzinie mogłem spotkać na starcie  Anię, Damiana, Kamila oraz Szymona przygotowujących się do wspólnego startu i asysty swoich latorośli. Widok Kamila uspokoił mnie co do zbiórki poważnej liczby punktów w klasyfikacji drużynowej.  Razem z sąsiadem Bogdanem (którego szczerze zapraszam do dołączenia do drużyny Cyklona), przystąpiliśmy do rozgrzewki. Kiedy ją kończyłem, od Kamila dowiedziałem się, że on nie jedzie bo dzieci – i co zrobisz? „Nic to” jak powiedział Michał Wołodiowski do Baśki, udałem się do sektora startowego, z nastawieniem, że od razu musze jechać szybko, bo dla drużyny. Nadarzyn to piąta edycja tegorocznego PB. Sektory już zweryfikowane. Wydaje mi się jednak, że stać mnie na więcej niż rezultat w “siódemce”, ale w związku z tym szykuje się dużo walki przy wyprzedzaniu. Linię startu przejechałem 10 sekund po komendzie rozpoczęcia wyścigu. I od pierwszego zakrętu zacząłem mozolny i wielokrotny proces wyprzedzania. Umiejętności w siódmym sektorze są różne. Dlatego już od początku zaczęły się postoje i kolejki bez żadnego realnego powodu, najpierw kałuże, później jakiś drobny podjazd z singletrackiem. W tej kolejce  dowiedziałem się, że doszedłem sektor szósty. Kolejny przystanek to żwirownia i zbyt wąski moim zdaniem  dojazd do maty. Na odcinku połączonych tras Fan/Mini/Max, przy wyjeździe z trasy osiągnąłem czas 1:10:xx, co znacząco odbiegało od wygórowanych planów przedstartowych. Druga pętla to już w większości walka z samym sobą , nieliczni pojawiający się z przodu zawodnicy, w ciągu najwyżej kilku minut znikali za plecami.  I tak do samej mety. Na “kresce” okazało się, że ponownie drużyna rozegrała robra z dziadkiem, dystans MAX został pokonany przez trzech zawodników… Indywidualnie każdy całkiem całkiem.  Robert ponownie pierwszy w kategorii, Szymon w kategorii dziesiąty, Damian awans do czwartego sektora, ja w piątym (tak jak w zeszłym roku, tylko rating wyższy). I mam najfajniejsze zdjęcie startowe tego roku - ja na żwirowni.




            Jak się jedzie samemu i wpatruje w  trasę to człowiek ma czas pomyśleć o głupotach, tak więc podsumowując tegoroczny Nadarzyn pieśń (na melodię góralską „w Zakopanem, mieście głównym…”)

Pod kościołem gdzieś w Młochowie było święto rowerowe
Kolarzy się najechało, oj się będzie działo, oj się będzie działo
Już na starcie małolaty pędzą pod opieką taty,
całe w różach małe damy jadą równo tak jak mamy, równo tak jak mamy.
Zawodniki całkiem duże zapatrzyły się w kałużę
I pytają: co to? Co to? A to zwykłe błoto, a to zwykłe błoto.
A Fotograf co był w lasku, robi zdjęcia tym na piasku,
I dziwuje się z uwagą czemu idą a nie jadą, czemu idą a nie jadą?
Pan Redaktor hen na mecie, głos ma najpiękniejszy w świecie
i ogłasza wszystkim z bliska zakończenie widowiska, zakończenie widowiska.




Puchar Mazowsza MTB XC Kazurka 29.05.2016

Marta Krzymowska - DNF
Nocy poprzedzającej wyścig bardzo źle spałam, od paru dni miałam ostry atak kataru siennego. W dniu wyścigu też męczył mnie katar, szczypały oczy a w głowie jakby mi ktoś napchał waty. Środki przeciwalergiczne jakby nie działały. Czułam się źle i zdechło. Arcytrudna trasa (nie sądziłam, że da się zrobić trasę jeszcze bardziej wymagającą niż na poprzedniej edycji ale okazało się, że się dało), wściekły upał + alergia zrobiły swoje i myślałam że serce mi wyskoczy i wykorkuję już na pierwszej pętli. Po dwóch podjazdach drugiej, mimo dopingu ze strony Darka z Crazy Racing Team oraz Zakiego wymiękłam i zeszłam z trasy. W sumie może nawet dobrze się stało, że zeszłam z trasy bo jak tylko ruszyłam do domu to rozsypała mi się (dosłownie) tylna przerzutka. Całe szczęście, że nie stało się to podczas wyścigu, bo mogła być niezła kraksa. [zdjęcie, które zrobił Zaki, bardzo dobrze ilustruje, dlaczego tak mocno na Kazurce męczył mnie katar sienny...)



ŻTC Bike Race Mrozy



Adam Grabek
Pierwszy raz w środku szosowego peletonu.

Jak zapewne niektórzy z was zauważyli, od lutego jestem dumnym posiadaczem roweru szosowego. Dlatego wśród tegorocznych planów startowych musiał pojawić się udział w wyścigu szosowym. I nie mogła być to żadna rozdmuchana medialnie impreza, tylko miejsce gdzie moja ewentualna kompromitacja pozostanie niezauważona. Po konsultacji z Prezesem wybór padł na etap cyklu ŻTC Bike Race FitRace w Mrozach. Do pokonania 7 okrążeń po 9 km, w sumie 63 km. Regulamin w tym roku dopuszcza udział na dowolnym rowerze, co w praktyce przekłada sie na jazdę wyłącznie szosówek, czyniąc z tego cyklu młodszego brata Super Prestige.
Ponieważ posiadam już pewne doświadczenie w startach, polegające głównie na nie budowaniu złudnych nadziei oraz spokojnym sposobie przyjmowania porażek, jazdę w wyścigu potraktowałem tak jak maraton ŚLR w Daleszycach: “zobaczymy co będzie, ważne żeby ukończyć i się nie zbłaźnić”. 
Na liście startowej zarejestrowałem się trzy dni wcześniej i z niepokojem obserwowałem serwisy pogodowe, zapowiadające opady. Jednakże wieczorna pogodynka oraz poranna jej edycja wskazywały, że z dużym prawdopodobieństwem powinienem dojechać do mety przed deszczem (dojechałem). Rano po śniadaniu wrzuciłem plecak, dosiadłem roweru i niespiesznie udałem się na pociąg w kierunku Siedlec. W Mrozach stawiłem się na ok 1,5 godziny przed planowanym startem. W biurze zawodów pobrałem numery, wdziałem barwy klubowe i 40 minut przed startem pojechałem się rozgrzać. Przykrą niespodzianką okazało się zawieszenie wskazań licznika. Po rozpoczęciu rozgrzewki i zsynchronizowaniu czujnika kadencji, wskaźnik prędkości pokazywał stałe i niezmienne zero. Nie pomogło wyłączenie i ponowne włączenie. Brak czasu spowodował, że mogłem tylko liczyć, iż w jakiś magiczny sposób wyścig zostanie zarejestrowany. I chyba ta moja wiara spowodowały, że mam co wspominać zaglądając na Stravę. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem w tej sytuacji pozostała stara jak świat jazda na “zegarek”. Pilnowałem po prostu czasów poszczególnych okrążeń. 



Na starcie obok mnie zobaczyłem Roberta Szymańskiego, który w związku ze zmianą regulaminu także dołączył do grona posiadaczy rowerów szosowych. Start, pierwszy zakręt i około 2 kilometrów prostej udało mi sie utrzymać w peletonie, osiągając miejscami prędkość powyżej 50km/h (Prezes mówił, że w wyścigach amatorskich, pierwsza prosta służy do obcięcia kogo się tylko da, chociażby później przyszło umierać). Kolejnego zrywu na 4 kilometrze już nie utrzymałem i zgodnie z oczekiwaniami zostałem na trasie sam…. No dobra , jeszcze sześć i pół kółka przede mną, jest co robić. Ustabilizowałem prędkość i kadencję, w oddali, przed sobą dojrzałem parę, która jechała tempem ciut niższym od mojego. Doszedłem do nich na mecie pierwszego okrążenia, dobrze, że nie będę musiał męczyć się sam i może jakaś współpraca?  Po pierwszym zakręcie, w który wszedłem zupełnie nieprzygotowany, zmuszając obstawiającego zawody strażaka do ucieczki w krzaki (bardzo Pana przepraszam), wyjechałem na czoło grupki dyktując tempo trochę powyżej jazdy samotnika. Po kolejnych dwóch kilometrach delikatnie odbiłem w lewą stronę, zmniejszyłem prędkość i ...nic. W taki sposób zostałem mianowany kierowcą popularnego autobusu. Kolejne kółka pokonywaliśmy w równym tempie ok 16 minut na pętlę. Gdzieś w okolicach połowy dystansu przystąpiłem do spożywania posiłku co natychmiast zostało podchwycone przez moich współtowarzyszy. Po przejechaniu 4,5 okrążenia usłyszałem syrenę i zostałem wyprzedzony przez Pilota wyścigu - pomyślałem dubel (plan startu także obejmował taką ewentualność, ale po analizie wyników okazało się jednak, że była to grupa SuperPrestige, która wystartowała 5 minut po nas. Uff, ulżyło mi). Kiedy poprzedzona pilotem grupa pojawiła sie w moich okolicach, postanowiłem się do niej przykleić. Jechałem tak około 1 kilometra, po czym zostałem grzecznie poproszony o nieprzeszkadzanie: “... Spie..j, nie kręć się pod kołami!” Nie jestem asertywny, odpuściłem. Mijając linię końca pętli miałem nadzieję, że zostanę zdjęty, tak samo przy kolejnym kółku, bo czołówka już wyścig już zakończyła (znowu siebie nie doceniłem - oni ciągle się ścigali, do mety dojechała inna kategoria). Nic z tego, chcesz ukończyć wyścig, musisz przejechać wszystko. No cóż, gdyby nie zrywy w trakcie pewnie miałbym lepszy czas i być może wyższe miejsce. Na metę wjechałem całkowicie wymęczony, z pierwszymi oznakami skurczy łydek. Później jeszcze około godziny oczekiwałem z Robertem na wyniki, kibicując naszym chłopakom na trasie Super Presitge. Po ogłoszeniu wyników, poczekałem na dekorację Roberta (2 miejsce w kategorii) i razem wróciliśmy do domów.
Podsumowując, znowu potężna dawka nauki. Jazda w peletonie z idolami z czasów dzieciństwa i Wyścigu Pokoju - bezcenna. Następnym razem nieśmiało poproszę o autograf. Strata do zwycięzcy poniżej 13 minut, nie jest źle. Czego się dowiedziałem? Nie wchodź nieprzygotowany w zakręt (miałem 3 cm do pobocza). Nie tyraj samodzielnie, chyba że ciągniesz swojego Lidera. Ćwicz interwały to się utrzymasz w peletonie. Zachowaj czujność. I najważniejsze - BĄDŹ SZCZĘŚLIWY Z TEGO CO ROBISZ!!! Dzisiaj byłem.



European Cycling Challenge #2016


Adam Grabek
31 maja 2016 wraz z wybiciem północy, zakończyła sie kolejna - piąta edycja rywalizacji miast o miano najbardziej rowerowego miasta Europy. W tegorocznym wyścigu wzięły udział 52 miasta, reprezentowane się ponad 45 tysięcy rowerzystów. Zarejestowali oni wspólnie prawie 4 miliony przejechanych w ramach współzawodnictwa, kilometrów. Jak było do przewidzenia, kolejny rok całe podium zostało zajęte przez przedstawicieli kraju nad Wisłą. I tak w kolejności: miejsce pierwsze Gdańsk, miejsce drugie Wrocław, miejsce trzecie Warszawa. W pierwszej dziesiątce - sześć miast z Polski. I nie wiem czemu taki rezultat? Albo rzeczywiście Polacy zeszli z foteli i kanap, albo jesteśmy liderami w wykorzystywaniu smartfonów do celów innych niż dzwonienie i wysyłanie SMS-ów. NIc to. Cieszy mnie, że jeżdżąc dla siebie, stałem sie równocześnie (bez dodatkowych nakładów i starań) reprezentantem miasta, w którym żyję, i w którym codziennie dojeżdżam rowerem do pracy. Kolejna edycja już pewnie za 11 miesięcy. Już dziś zapraszam do udziału.


Wyniki

Colnago Lang Team Race 29.05 Warszawam.katm.open
Robert Szymański (mini)4118
Triathlon Sieraków 28.05m.katm.open
Łukasz Danielak (1/2)132159
Polandbike 28.05 Kozienicem.katm.open
Robert Szymański (mini)7149
Mateusz Dubiński (fan)2068
Antek Kurman (cross)1
Beskidy MTB Trophy generalkam.katm.open
Jan Skorek (mega)4478
Beskidy MTB Trophy IV etap 29.05m.katm.open
Jan Skorek (mega)4270
Beskidy MTB Trophy III etap 28.05m.katm.open
Jan Skorek (mega)4276
Piotr Wrona (mega)61246
Beskidy MTB Trophy II etap 27.05m.katm.open
Jan Skorek (mega)4788
Beskidy MTB Trophy I etap 26.05m.katm.open
Krzysztof Waślicki (classic)159406
Jan Skorek (mega)4988
Piotr Wrona (mega)67265
ŻTC Super Prestige 22.05 Nowy Kawęczynm.katm.open
Adam Skolimowski8
ŻTC Super Prestige 21.05 Rawa Mazowieckam.katm.open
Paweł Szulim3
Adam Skolimowski9
Maciej Szulim16
Polandbike 22.05 Nadarzynm.katm.open
Szymon Cygan (MAX)1021
Damian Zakrzewski (MAX)81189
Adam Grabek (MAX)58197
Robert Szymański (MINI)1102
Janusz Skorek (MINI)18192
Anna Zakrzewska (MINI)3968
Agata Zakrzewska (FAN)920
Barbara Cygan (FAN)1035
Zuzia Zakrzewska (FAN)1545
Ewa Gabryś (FAN)1748
Antek Kurman (CROSS)1
Mazovia MTB 14.05 Łódźm.katm.open
Łukasz Danielak (mega)1130
ŻTC Super Prestige 14.05 Mrozym.katm.open
Paweł Szulim2
Krzysztof Smoliński7
Robert Szymański (fit race)2
Adam Grabek (fit race)4
Łurzyckie Ściganie 15.05 Gassy czasówkam.katm.open
Mateusz Piechnik33
Marta Krzymowska4
Paweł Wiski50
Kross Road Tour 15.05 Głownom.katm.open
Łukasz Łyjak (pro)2576
Miquel Amer-Montserrat (1/2pro)1683