Podsumowanie sezonu / Marta

Dość późno, jak na mnie, robię podsumowanie sezonu. Ale ogólnie cierpię ostatnio na straszliwą prokrastynację, nawet baterie w tylnej lampce w rowerze wymieniam dwa tygodnie... (ale w końcu wymieniłam).


Moja tegoroczna półeczka


Cele na ten rok były dość jasno zdefiniowane:
1) MTB Cross Maraton na dystansie FAN, przejeżdżać całą trasę, dojeżdżać na metę w ok. połowie stawki (w kategorii);
2) Uphill Śnieżka, zmieścić się w 1:40 a najlepiej w 1:35;
3) Tour de Pologne Amatorów - zakładając, że trasa będzie podobna jak w tym roku - zmieścić się w 1:35 (nie mam doświadczenia w tego typu wyścigach więc założony czas jest wzięty z sufitu trochę).

Zdobywca Łysicy

Trenejro Łukasz sugerował zmianę dystansu MTB Cross Maraton na Family ale nie zrobiłam tego... jak się okazało, słusznie ;)
Planowałam też skorzystać ze szkoleń techniki jazdy oferowanych przez różne organizacje i osoby.

Góry Świętokrzyskie

Zaliczyłam w tym roku 12 startów. Odnoszę wrażenie, że mniej więcej taka ich ilość jest optymalna, tzn. jest poczucie startowego wyjeżdżenia i jednocześnie, pod koniec sezonu, chęć zrobienia sobie przerwy - chyba tak powinno być. Zważywszy na mój tryb życia, gdzie muszę łączyć pracę zawodową z opieką nad dzieckiem i ogólnie życiem rodzinnym (każdy kto ma dziecko wie, jak to wygląda...), w którym zamiast zasiąść wieczorem przed TV jak robi większość rodziców, prawie codziennie o godzinie 20 wychodzę na dwugodzinny rower... większa ilość wyścigów chyba spowodowałaby u mnie zapaść motywacyjną i wydolnościową ;)

MTB Cross Maraton Pińczów XC (fot. Paweł Kowalik)

Z tych 12 startów, 7 to był MTB Cross Maraton.
Przejechałam w tym roku wszystkie edycje poza jedną, która odbywała się na Ukrainie (nie miałam ochoty tam jechać po pierwsze ze względu na bardzo dużą odległość od domu a po drugie, sytuację polityczną). Ze względu na tegoroczną pogodę, trasy w cyklu były suche jak pieprz (choć gdzieniegdzie błoto jeszcze się zdarzyło) i w większości przypadków jechało się w dużym upale. Jeździło mi się w tym roku fantastycznie. Większe koło pozwoliło gładziej przejeżdżać trudne technicznie trasy, co szczególnie odczułam w Daleszycach. Ponieważ w tym roku wiedziałam już, czego mogę się spodziewać na trasach tego cyklu, przełamałam pewne bariery psychiczne i podszkoliłam nieco technikę, mogłam sobie pozwolić na więcej luzu na tych maratonach, co uwidoczniło się w wynikach, zwłaszcza w ratingu.

MTB Cross Maraton Sandomierz (fot. www.kocham-kielce.pl)

Wszystkie maratony z cyklu przejechałam z ratingiem o średnio 10% wyższym niż w zeszłym roku. Za spory sukces uważam zwycięstwo w kategorii w Sandomierzu oraz zajęcie 2 miejsca Open w Zagnańsku. Co prawda te najlepsze wyniki dotyczą najłatwiejszych maratonów z cyklu ale i tak jestem z nich zadowolona (dla porównania, w zeszłym roku w Zagnańsku byłam 6/7 w kategorii a w open 15/21 pań). 

PolandBike Wąchock (fot. Zbigniew Świderski)

Cel nr 1 był podzielony na dwa mniejsze. Pierwszy pod-cel: Przejeżdżać całą trasę. To zdecydowanie mi się udało ale zasługą była sucha pogoda. Kto wie, co by się działo, gdyby aura była podobna jak w zeszłym roku.
Ten drugi pod-cel - dojeżdżać w około połowie stawki, to w zasadzie nie do końca mi się udał. W Daleszycach (1 start) byłam grubo poza połową, zarówno w open jak i w kategorii, ale w pozostałych maratonach było już dużo lepiej. W open byłam we wszystkich w pierwszej połowie ale zdecydowanie poza pierwszą połową w kategorii, a w zasadzie to blisko końca, byłam w Daleszycach (5/7) i w Chęcinach (5/5). Więc... oceńcie sami ;)

PolandBike Wąchock (fot. Edyta Lesiak, fotolinks.pl)

Przy okazji zakończyłam ściganie w ŚLR na 1 miejscu w generalce. Ale ten wynik z kolei był efektem braku konkurencji. Po prostu w mojej kategorii, w zasadzie z maratonu na maraton, startowało coraz mniej pań i na koniec wymagane starty do generalki miałam tylko ja i Ania Sawicka.

Cel numer dwa zrealizowałam w 100%. Na Śnieżkę wjechałam w czasie około 1:36. Optymistyczny wariant nie został osiągnięty ale wziąwszy pod uwagę hardkorowe warunki (temperatura bliska zeru, śnieg z deszczem, grad i bardzo silny wiatr) to poprawienie zeszłorocznego czasu, i to w dodatku na ciut dłuższym wariancie trasy, o około 7,5 minuty uważam za wyczyn ;)

Tu mnie nie ma :) Rowerem na Śnieżkę (fot. Rowerem na Śnieżkę)

Trzeciego celu nie dało się zrealizować bo TdP kolidował mi z jedną z edycji MTB Cross Maratonu. Zostawiam go na przyszły rok, być może ;)

Dodatkowo, wystartowałam trzy razy na maratonach z cyklu Polandbike ale te starty traktowałam czysto rozrywkowo. 7 miejsce w Otwocku było słabe, 5 miejsce w Nadarzynie było niezłe a 6 miejsce w Wąchocku, gdzie liczyłam na dobry wynik ale zjechałam na Mini z powodu złego samopoczucia, było katastrofą ;)

Szkolenie POMBA (fot. POMBA)

Wzięłam też udział w szosowym "ogórku" tj. w czasówce w Opaczu gdzie, tradycyjnie już, byłam druga ;)

W tym sezonie miałam podszkolić technikę jazdy i starałam się to robić. Wzięłam udział w szkoleniu organizowanym przez Pomba w Lasku Bielańskim, wzięłam udział w jednym z otwartych treningów Polskiego Klubu MTB, w Cyklonowym treningu techniki oraz zaliczyłam dwie lekcje techniki (w tym jedną nieplanowaną) u Mistrza Czarka :) Oczywiście trenowałam też we własnym zakresie, na tyle na ile było to możliwe.

Czarek w akcji

Ten sezon minął mi pod znakiem nowego.
Na jesieni zeszłego roku zostałam laureatem konkursu o darmowy plan treningowy OxygenCycling i przez rok trenowałam pod okiem Łukasza Hyrchla. Ponieważ jestem z tej współpracy bardzo zadowolona, to będziemy ją kontynuować ale już nie pod szyldem Oxygen tylko pod szyldem Mizu Cycling.
W tym roku zostałam też szczęśliwą posiadaczką roweru na kołach 27,5. Jest to Scott Scale 740 z Plus sklep rowerowy. To moje pierwsze zetknięcie z większym kołem w MTB i muszę przyznać, że widzę same zalety. Większe koło pozwala na zdecydowanie większą swobodę w terenie, łatwiej pokonuje przeszkody, lepiej trzyma się śliskiego i czuję się na tym rowerze pewniej.

Silna ekipa Cyklona na treningu szosowym (fot. Szymon Seliga)

Ten rok był rekordowy pod względem ilości przejechanych przeze mnie kilometrów. Już w tej chwili jest ich 8219 a jeszcze kilka dni do końca roku zostało. Łukasz mało mnie nie zamęczył ;) co objawiło się między innymi tym, że do pracy samoistnie z reguły jeździłam w strefie regeneracyjnej (co dotąd mi się nie zdarzało) oraz okresem wstrętu do roweru. Niemniej jednak, jak widać po wynikach, współpraca jest bardzo efektywna. Widać to też po wyniku testu, który zrobiłam w końcu listopada. Oczywiście jest spadek w porównaniu do testów robionych w sezonie, jednak jest on mniejszy niż się spodziewałam. A wynik testu jest o 12 Watów lepszy niż w zeszłym roku o tej porze.

See you next year ;) (fot. Czarek)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz