Wesołe Biegi Górskie zima 2016 - relacja Adama

wtedy czas nadejdzie na podsumowanie,
na co komu i po co to całe bieganie…” 
(Raport tydzień 1-3 2016)





No właśnie. Tegoroczna zima znowu mnie zaskoczyła. Był wrzesień i piękna pogoda, październik z finałowym etapem Poland Bike Maratonu w Wawrze, listopad … A kilogramy rosły, rosły, rosły i pewnie, gdyby nie kontrolne ważenie, pod choinkę mógłbym zamówić u Świętego Mikołaja nowe spodnie w gumkę i górę od dresu od firmy 4F, a nie, przepraszam, w rozmiarze 4XL. Waga nie kłamie, a ponieważ tak jak napisałem w poprzednich raportach startowych, od dzieci dostałem sprzęt, było zimno, roweru było szkoda…. postanowiłem coś ze sobą zrobić. I nie całkiem dla mnie naturalnie, zacząłem biegać i wziąłem udział, a w rezultacie także reprezentowałem KK Cyklon Warszawa w cyklu Wesołych Biegów Górskich – Zima 2016. 



To dla mnie całkiem nowe doświadczenie. Zakładasz pasek HR, adidasy, mówisz, że idziesz brać udział w zawodach i wychodzisz. Wracasz do domu po godzinie mokry, w przepoconej odzieży z bananem na twarzy, dla którego jedynym ogranicznikiem rozmiaru są twoje uszy. I nie musisz z niczego się tłumaczyć, a wszyscy kiwają głowami z szacunkiem, jak aniołki pod Szopką Noworoczną.



Piszę trochę bezładnie, ale uporządkowanie myśli i wspomnień związanych ze startami w WBG wymaga samodyscypliny, a tego nigdy nie posiadałem w stopniu wystarczającym. Tak, więc wrzuty alfabetycznie:
DOPING (ale nie farmakologiczny, czy inne silniczki) – na zawodach stanowię w przeważającej ilości przypadków, tłum podążający za zwycięzcą, a w pozostałych informację „koniec wyścigu”. Tym razem znalazłem się w nietypowej sytuacji, obce osoby gratulowały mi wyniku, koledzy z drużyny dopingowali na trasie i mecie, doceniono moje osiągnięcia nawet kilka dni po zawodach. To nienaturalne, patologiczne i… dobrze mi z tym.
META (taki duży napis, w filmach i telewizji FINISH)– dotychczas to punkt, gdzie kończyłem kręcić pedałami, schodziłem z roweru i wracałem do zajęć rodzinno-domowych. Podczas WBG nadeszło olśnienie. META to koniec. Nie myśl, co zrobisz, jak już ją przekroczysz, co w domu na obiad i kto go ugotuje. Meta to meta, tylko ona się liczy, masz ją osiągnąć, nic później nie istnieje. Nie interesuje cię, co będzie za nią. Masz ją osiągnąć, później możesz upaść, zemdleć, wymiotować... nie ważne. Oczywiście sytuacja zmienia się po jej przekroczeniu, ale wtedy bierzesz udział już w innym wyścigu, z inną metą. To takiego zrozumienia też musiałem dojrzeć
ODPOCZYNEK – niektórzy ćwiczą go cały czas, nie zaburzając jakąkolwiek aktywnością fizyczną, bądź praktykują podejście: „wypoczniesz na cmentarzu, a teraz tyraj”. Wybrałem opcję drugą. Biegając dzień po dniu w okolicach dwóch pierwszych startów, zauważyłem, że bieganie nudzi, wyniki się nie poprawiają, motywacja jakaś jest, ale nastawienie do du… W ostatnich trzech etapach pilnowałem, żeby w piątek nie biegać, nie palić mięśni i w ogóle kumulować w sobie spokój z nastawieniem, że to sobota jest dniem, kiedy spożytkuję zgromadzony w sobie luz. I trzeba przyznać, że zadziałało. Z zawodów na zawody poprawiałem swoje wyniki, bijąc po kolei osobiste rekordy życiowe. To fajne i widać rezultat zmiany nastawienia. Wczoraj wykręciłem najgorsiejszy rezultat biegowego kółka treningowego i byłem MEGA szczęśliwy. Kolejne miejsce gdzie należy znaleźć złoty środek.


Plany. Bieganie wyścigowe zakończyłem, być może powrócę do tego typu aktywności na jesieni, kiedy znowu będzie żal wyciągać rower, bo: ”pół godziny jeżdżenia, a później półtorej godziny mycia i smarowania roweru, żeby nie zmienił koloru na rdzawo czerwony i żeby łańcuch cię nie wyprzedzał.” Do wypełnienia rocznych planów startowych brakuje mi udziału w maratonach mtb i całkiem dla mnie nowych, wyścigach szosowych. Kilkugodzinne deptanie korby jest fajne… Kolejnym pozytywem zakończenia okresu na bieganie i wznowienia sezonu wyścigów rowerowych, jest to, że oprócz moich epickich opisów niczego, pojawią się na klubowym blogu inteligentne, wesołe oraz rzeczowe i emocjonujące raporty moich kolegów. Już niecierpliwie czekam.
Wynik sportowy. Generalka - 3(M40) /15(M Open)/20 (Open) dystans 6 km. Po nieprzekonujących mnie wynikach dwóch pierwszych etapów, kolejne trzy zakończyłem na trzecich miejscach w kategorii. O ile za pierwszym razem mogłem zeznawać, że ktoś nie dojechał lub zachorował, to kolejne, podobne rezultaty udowodniły - głównie mi - że na to trzecie miejsce w Generalce zasłużyłem. Ponieważ to mój pierwszy raz od czasu, gdy zostałem Cyklonem, i pierwszy raz od prawie 10 lat, kiedy moje nazwisko widnieje w strefie medalowej klasyfikacji końcowej zawodów, w Wielką Sobotę założę czysty Czerwono – Biały strój klubowy i udam się po zdjęcia okolicznościowe. Nie do końca to do mnie jeszcze dociera, ale to bardzo miłe odczucie. Mam nadzieję, że pojawi się na dekoracji także Łukasz Danielak, który w kategorii chartów, młodszych ode mnie o dwie dekady biegaczy, również zdobył trzecie miejsce - gratulacje. Za wynik sportowy uznaję, również to, że zrównoważony wysiłek i nieobżeranie się spowodowały spadek wagi do poziomu z przed Wawra 2015.


PS. Dziękuję Organizatorom z Team360.pl za pomysł urządzenia zawodów na miejscu, oraz wszystkim konkurentom za całe ciepło, jakiego z waszej strony doznałem. Dziękuję Cyklonom za doping i wsparcie.