Latarni jest siedemnaście, średnio mają po około 200 schodów, pierwsza jest w Świnoujściu, a ostatnia w Krynicy Morskiej – 669km: tylko ty i THE ROAD. Całkiem spoko perspektywa. Aby żadnej sobie nie odpuścić PTTK dostarczyło nam pewien ekhm instrument motywacyjny ;) – Paszport Latarnika – chyba w każdej latarni, a na pewno w Świnoujściu, czyli starterze szlaku, można dostać specjalną książeczkę do zbierania pieczątek. Aby zebrać komplet i dostać piękną odznakę na pierś :D, trzeba nie tylko zahaczyć o każdą latarnię (co zwykle wiąże się z koniecznością nadłożenia drogi względem szlaku i robienia „wypustek” z najbardziej optymalnej trasy- taki challange dla wygodnych :) – ale także trzeba na nią wleźć. Największym jednak wyzwaniem jest ustrzelenie latarnika, to po pierwsze, i, po drugie, odwiedzenie obiektu w godzinach urzędowania tegoż, a nie jest to proste, bo latarnie bywają otwarte po dwie godziny na dobę i to w bliżej niezidentyfikowanych przedziałach od 0900 do 1800. Jeśli zabieramy dzieciaki, warto wcześniej ogarnąć rozkłady, bo będzie ból istnienie, krzyk i łzy…muahhahaha.
Transport rowerów vs PKP, czyli imperium kontratakuje;)
Nie wiem czy wszyscy wiecie czy nie wiecie…ale przewieźć rowery w PKP jest łatwo jeśli ma się tupet …i trudno, gdy chcę się to zrobić zgodnie z przepisami, regulaminami etc etc. Życie :). Generalnie wniosków jest klika:
- nie można kupić biletów przez Internet i jednocześnie wykupić miejsc na rowery..
- nie można zintegrować biletu w wagonie sypialnym z przewozem roweru….bo rowery trzeba przewozić pod nadzorem podróżnego, a z WWA do Świnoujścia daleko..
- nie można dowiedzieć się w informacji jakież to miejsca dla rowerów będą w pociągu.. czy trzy czy cały wagon.
Generalnie trzeba wsiadać, drzwi zamykać... rowery zawsze się upchną, konduktor sprzeda bilet bez względu na to, gdzie go spotkamy i czy mamy miejscówki w wagonie rowerowym czy na drugim końcu składu. Cena biletu dla roweru ok. 9.10 PLN w Intercity, 7 w kolejach regionalnych i koleje mazowieckie za free. Oczywiście ryzyko pewne jest, ale generalnie nikt z naszej 19 osobowej ekipy nie miał problemu z zapakowaniem roweru do wagonu…a pomysły były różne: na leżąco, na hakach, w przedziale, na siedzeniu, na końcu pociągu, przy lokomotywie, w kawałkach w foli do kanapek. Daliśmy radę. Konduktor pociągu dał nam cynk…że bez spinki a wszystko przejdzie..ciiii ;)
trasa
|
dystans
|
średnia prędkość
|
atrakcje odcinka
|
|
Etap 1
|
Świnoujście - Kołobrzeg
|
101,89km
|
16,42 km/h
|
Można zboczyć do latarni Kikut,
która ani nie jest nad morzem, ani pod drodze, ale za to dojeżdża się do
niej po fajnym singlu między drzewami. Są kłody, jest pod górkę i jest z
górki J Po drodze
wiele nadmorskich miasteczek, w tym Niechorze i latarnia, której pilnuje
groźny potwór (look at pic)
|
Etap 2
|
Kołobrzeg - Darłowo
|
90,14km
|
15,82 km/h
|
Koła Darłowa jest fajny teren, gdzie odbywają się Międzynarodowe
Zloty Militarne. Część trasy biegnie nad morzem po wale wzmocnionym betonowymi płytami. Atrakcją jest drewniany most, który łączy Jezioro Kopań z Bałtykiem.
Całkiem fajnie wygląda też Ekopark „Solne Bagno” przez który przejeżdża się
ścieżką dydaktyczną.
|
Etap 3
|
Darłowo - Rowy
|
75,93km
|
16,23 km/h
|
Fajny dziki kawałek. Jedzie się
przez las. Po drodze Ustka – warto tam zajrzeć, bo miasto prężnie się
rozwija: jest nowa marina, jest nowy most obrotowy nad kanałem portowym.
|
Etap 4
|
Rowy - Białogóra
|
115,17km
|
16,62 km/h
|
Po drodze święta góra Słowian –
Rowokół. Na tym odcinku warto odwiedzić latarnie Czałpino – można zjechać
na żółty szlak, który jest dość stromym podjazdem oraz pojechać na koniec
świata, do Stilo, gdzie jest największa „góra” na trasie. Końcówka to łąki,
polne, drogi i asfalt między wioskami.
|
Etap 5
|
Białogóra - Hel
|
121,43km
|
17,84 km/h
|
Najnudniejszy kawałek…ale przed
Jastrzębią Górą, objeżdżając Karwię jest najfajniejszy podjazd…duży kąt, z 30%
i wyłania się nagle jakby spod ziemi. Nikt się go nie spodziewa i trzeba
zacisnąć zęby, żeby go łyknąć. MOC… Potem są nudy nudy i nudy, aż do odcinka
Jurata – Hel, który to jest spoko singlem i można pędzić na złamanie karku,
to z górki to pod górkę, mając przed oczami HEL :)
|
Noclegi i food..slowFood:)
Międzyzdroje ul. Polna 23a – Kołobrzeg ul. Brylantowa 3 – Darłowo ul-nie-pamiętam-jaka-i-w-ogóle-nic-nie-pamiętam-z-darłowa- Rowy ul. Wczasowa – Białogóra ul. Szkolna 14. Pokoje 2-3 osobowe, ceny 30-40PLN, standard poza OW w Międzyzdrojach zaskakująco wysoki, ale w Międzyzdrojach klimat wywczasów z PRL gratis, w Kołobrzegu blisko do super knajpy z dziczyzną z grilla i lokalnym piwem, Rowy – dwa kroki na plażę, skandynawski design, altanka na wieczór, plac zabaw i aneks kuchenny w pokoju, no i hit – czarna dupa: Białogóra – piłkarzyki, świetlica na dicscoparty i kałuże spod prysznica :). Ważne, że we wszystkich gospodarze są bike friendly i jest gdzie poprzypinać bądź pochować na noc sprzęt.
Jak jest foodowo – no cóż, nie będę od razu ukrywać, że nad morzem zjeść można, i to nie tylko odpustowy tłuszcz z frytury, gofry z farbą i pizzę po góralsku :D Mimo, że szlak przebiega zazwyczaj w okolicach najpiękniejszych morskich kurortów i jego przybytków pod postacią straganów ze wszystkim, TripAdvisor daje radę i dba o odpowiednią regenerację kolarzy. I tak na eksperymenty kulinarne polecam:
- Międzyzdroje: Złota Wydma, Promenada Gwiazd 38 – wioska rybacka, rodzinna wędzarnia, ryby z pieca, fajnie urządzone, blisko plaży i kutrów, na których praca wre: można obserwować rozplatanie sieci, wywalanie ryb do lodu i takie inne atrakcje. Zjeść warto dorsza z pieca i zupę rybną na pomidorowym rosole.
- Kołobrzeg: grill House Wichłacz, Perłowa 2, mega dania z grilla, fajne marynaty i mięciutkie mięcho, dodatkowo lokalne piwo
- Ustka: high life :) aby nadrobić braki w poziomie luksusu, warto zajść do Tawerny Portowej, na Bulwarze Portowym 6, nie ma tłumów, nie trzeba walczyć o życie zajmując stolik, jest drogo bardzo wykwintnie i smacznie. Tak se można zaszaleć raz!
- Łeba: Wiking, Tawerna Rybacka, ul. Powstańców Warszawy 4, Hit hitów, gotuje dziadek, podaje wnuczka – która mówi o nim „Pan Henio”. Domowe porcje, domowe smaki, najlepsza smażona ryba na trasie, najlepszy rosołek z ryb również. Mają kota, a do obiadu zagadują opowiadając plotki z okolicy. Nie ma tłumów jest ogródek.
Reszta posiłków w trybie biwakowo-kanapkowym. Kolacje na plaży, parówki przed wieczornym grillem – trzeba sobie radzić:). Sklepy generalnie są i są długo otwarte – poza niedzielą, gdzie na trasie raczej trudno coś kupić, bo pozamykane. Warto mieć trochę luzu w skwach na małe zapasy.
Melduję, że: HEL zdobyty!
pełen profesjonalizm!!!
OdpowiedzUsuńjaka wyprawa, taka relacja! dzięki za miłe słowa - pozdr :D
UsuńSuper. Właściwie "gotowiec" na wakacyjna wyprawę :)
OdpowiedzUsuń