Raport tygodniowy - tydzień 20



Kolejny pracowity tydzień: Legia MTB Służewiec, Solid MTB, Puchar Mazowsza XC, MTB Crossmaraton, Cyklokarpaty, JoyRide Bike Festival Kluszkowce ...






13.05


Kobiece Otwarte Treningi MTB


Marta Krzymowska


Trening miał się odbyć na Kazurce ale z powodu zorganizowanego w tym samym czasie objazdu trasy mającego się tam odbyć wyścigu XC został przeniesiony do Lasu Kabackiego. Podstawą treningu była prawidłowa pozycja na rowerze, przejęta od POMBA. Dobrze było sobie to przypomnieć bo po treningu POMBY na którym byłam swojego czasu z pamięci wyleciały mi już pewne niuanse (np. to, że pięty mają być skierowane w dół). Trenowałyśmy balansowanie ciałem na rowerze. Po kilku wcześniejszych treningach techniki (Pomba, Cyklon) wytarcie bieżnika o pieluchę w spodenkach nie stanowiło dla mnie problemu, ale kolejne ćwiczenie - balans ciałem na boki (przekładanie całego ciężaru ciała na jedną stronę roweru) - wydawało się o wiele trudniejsze. Raz widziałam na filmiku jak robi to WKK na treningu i wówczas stwierdziłam, że ja bym tak nie umiała. Podczas dzisiejszego treningu okazało się jednak, że umiem - i że wcale nie jest to takie trudne na jakie wygląda. Za to obydwa ćwiczenia dały ostro popalić mięśniom ud (popróbujcie to porobić kilkadziesiąt razy to sami zobaczycie).


Dalszym elementem treningu, z wykorzystaniem tych elementów, były zjazdy - najpierw łatwy zjazd z niewielką ilością korzeni a później trudny - po schodach, oraz przejazdy po dość paraliżującej sekcji korzeni. Trening skończył się zdecydowanie zbyt szybko bo planowo było tylko 2h a ja mogłabym tak jeździć i jeździć.


14.05


Legia MTB Służewiec


Mateusz Piechnik - 2 OPEN

W zeszły czwartek na Służewcu odbywała się pierwszy raz w historii tzw. Eliminator. Świetna emocjonująca impreza, którą niestety z uwagi na defekt szosówki oglądałem tylko jako widz. Wyścigi odbywały się metodą pucharową, gdzie połowa stawki przechodziła dalej. Szczególnie utkwił mi w pamięci piękny półfinał w którym legenda warszawskich kolarzy Wiesław "UFO" Rowicki stoczył wspaniałą, choć przegraną walkę o awans z dwoma młodszymi kolegami. Niejako jako support przed eliminatorem startował wyścig MTB. Na starcie staneło bodajże 7 zawodników w tym ja. W sumie pierwszy raz ścigałem się na takim rowerze. Dystans 4 okrążeń wydawał się raczej sprinterski. Pierwszy raz zaatakowałem w połowie pierwszego kółka i zostało nas 2 z przodu. Przez następne 2 okrążenia sukcesywnie sprawdzałem czujność Pawła męcząc go atakami z za pleców. Taktyka była dobra i nie potrzebnie odpuściłem ją na ostatnich 3km bo Paweł wydawał się mocno zmęczony. Założyłem, że roztrzygne wszystko na ostatnich 500m jednym mocnym atakiem na maxa. Niestety rower chciał inaczej. Szwankująca cały wyścig tylna przeżutka po wyjściu na ostatnią prostą zrzuciła mi łańcuch na najtwardsze przełożenie i momentalnie miałem kilkanaście metrów straty. Luki nie udało się załatać i wjechałem na kreske jako drugi. Na pocieszenie fotka na podium.








16.05


Solid MTB


Karolina Kubiak - K Open 2/16

To był czwarty start w moim życiu w zawodach. Pojechałam do wielkopolski na Solid MTB maraton, by zweryfikować tym razem swój poziom wśród lokalnych zawodniczek. Drugi z trzech maratonów Solid MTB odbywał się w Krzywiniu (jakieś 60km na południe od Poznania) . Data maratonu idealnie mi się wpasowała w harmonogram pomiędzy startami w Poland Bike. Na starcie spora liczba zawodników z klubu "strefa sportu", który był jednym ze sponsorów (rok temu przy wyborze klubu chciałam zostać jedną z zawodniczek, ale mówili, że to trzeba ćwiczyć i w ogóle i że poziom mają wysoki, bla bla bla - widząc ich entuzjazm i chęć przyjęcia mnie do klubu odpuściłam, jak się pod koniec tej krótkiej opowieści okaże, dobrze zrobiłam ;p ). Dystans, który wybrałam to MINI 35 km. Trasa łatwa technicznie, ale trudna kondycyjnie - sporo interwałowej pracy, podjazd, lekki zjazd, podjazd, zjazd, itd. Dużo też było otwartej przestrzeni, także czasami wywiało na polach. Jedna gleba zaliczona podczas wyprzedzania pod górkę, kałuża zaliczona i co dziwne mnóstwo mocy pod koniec - na jakieś 5 km przed metą udało mi się wyprzedzić 2 zawodniczki z klubu "Strefa Sportu", także sorry ladies, ale musiałyście ustąpić KK Cyklon. To był dobry start, do pierwszej zawodniczki zabrakło niecałe 2 minuty, ale i tak jestem zadowolona, przede wszystkim z tego, że pokazałam Strefie Sportu kto tu rządzi (wszystkie zawodniczki z tego klubu dojechały do mety po mnie).






Puchar Mazowsza XC- Ursynów


Adam Grabek - DNF

Zakupy w Centrum Handlowym czyli co robić jak swędzi noga. W sobotę po południu wybrałem się ze swoimi dziewczynami na zakupy do Centrum Handlowego. Robi się cieplej a zawartość szaf stara, opatrzona i w ogóle: „Bo i tak nie zrozumiesz kobiet.” Fakt, mają rację, tego co kupiły, jeszcze u nich nie widziałem. Po powrocie do domu wszedłem do garażu i odczepiłem od kierownicy mojego roweru numer startowy II etapu Pucharu Mazowsza w XC. Miejsce startu – Kazoorka, kategoria – pierdoły starsze ( o przepraszam, Masters II), do przejechania 4 rundy z siedmioma podjazdami każdy. O możliwości startu myślałem od kilku dni. Reszta klubu rozjechała się po Polsce, dwa tygodnie minęły od ostatniego startu w PB więc organizm ( głowa głównie) zaczyna tęsknić za ściganiem. Celowo piszę, że za ściganiem, a nie za treningiem. Poziom wyrzutu adrenaliny podczas zawodów jest nieporównywalny, przynajmniej dla mnie, z osiągami podczas treningów. Rano, po konfrontacji z pogodą (ciepło, słonecznie) zdecydowałem się na wyjazd w kierunku Kazoorki. Pojechałem sam, ustalając z dziewczynami, że po zawodach wracam bez zwłoki do domu i jedziemy na shopping. Na miejscu dobiłem do biura zawodów, zarejestrowałem się, pobrałem pakiet startowy i postanowiłem objechać trasę. Niestety, przyjechałem za późno, Żaki stały już na linii startu. Oglądając zmagania najmłodszych zamieniłem kilka słów z klanem Rosochackich i zacząłem się delikatnie rozgrzewać. W międzyczasie pojawił się Robert Serwatka, też Masters II. Po wezwaniu na linę startu znalazłem się w ostatnim rzędzie za juniorkami i juniorami młodszymi, w gronie 9 zawodników siwych i brodatych. Reszta to już historia. Po starcie ostry podjazd, który ustawił właściwą kolejność z moją skromną osobą na końcu. Pamiętam głównie walące serce, szum w uszach, suchość w ustach. I rozbrzmiewające w czaszce pytanie: Co ja tutaj właściwie robię? Po dojechaniu do pierwszego długiego zjazdu przestałem rwać do przodu skupiając się na technicznym wykorzystaniu roweru. Wiem, że większość z was właśnie tłumi śmiech, nie chcąc robić mi przykrości, ale dla człowieka, który w wieku 40++ zaczął jeździć nie tylko w poziomie, ale także w pionie, wiele rzeczy jest nowych i nie do końca naturalnych. Siły i determinacji starczyło mi na przejechanie jednej pętli. Przejeżdżając przez linie końca pętli pożegnałem się z sędziami i wróciłem do domu. Na zakupach kupiliśmy Małgosi nowy – kobiecy kask, bo stary już się powycierał na wyściółce, więc trochę uwierał. Podsumowując: zrobiłem mocny trening interwałowy, na następne zawody XC też się zgłoszę (będę rozwijał taśmy, rozdawał pakiety, sprzątał po zakończeniu i inne takie tam…). Teraz w pespektywie udział w trzech edycjach PB w ciągu trzech tygodni, będzie łatwiej bo szybciej, bardziej płasko, a mając w pamięci naukę podjazdów na Kazoorce, nawet ambitne podjazdy w Płocku wydają się jakieś płastsze i szybsze. Do zobaczenia na trasach.








17.06


MTB Cross Maraton Sandomierz


Marta Krzymowska - kat: 1/6; open 4/14 :):):):):)

"Jechało mi się świetnie i wygrałem" ;) to taki żarcik, w nawiązaniu do pierwszych maili Marcina dotyczących raportu tygodniowego :) A tak naprawdę - pierwszy raz w życiu nie denerwowałam się przed startem. Zupełnie nie wiem dlaczego - ale tak właśnie było. Aczkolwiek bezpośrednio przed startem miałam moment stresu bo próbując dopompować sobie tylne koło, wyrwałam zawór wentyla... Na szczęście miałam dętke i kolegę zawodnika, który pomógł mi ją zmienić na 10 minut przed ruszeniem sektora (nie to, że sama bym nie wymieniła, ale z pomocą poszło szybciej), którego z powodu pośpiechu nie zapamiętałam (nawet teamu) ale serdecznie pozdrawiam i dziękuję :) Najwyraźniej limit pecha na ten wyścig został wyczerpany bo jechało mi się fantastycznie, chociaż odczucie pływania tylnego koła towarzyszyło mi przez prawie cały dystans (być może ciut za małe ciśnienie w wymienionej dętce). Rower niósł sam, podjazdy wchodziły jak kaszka z mleczkiem a zjazdy jak deserek :) Trasa mało techniczna (poza wyskakującymi nagle na człowieka zza krzaków zestawami "zakręt + podjazd" oraz nieco kamienistymi i dziurawymi szybkimi zjazdami po szutrach) i bardzo interwałowa (zjazd - podjazd - zjazd - podjazd - bez chwili odpoczynku) prowadziła przez sady na zboczach oraz gdzieniegdzie urokliwymi wąwozami, podobnymi do tych w okolicach Kazimierza. Generalnie taka trochę bardziej wymagająca Mazovia. Jechało mi się dobrze mimo bardzo silnego wiatru. Pogoda dopisała bo rozchmurzyło się tuż przed startem i całe szczęście, że postanowiłam jechać "na krótko". Ciekawym rozwiązaniem był finisz pod górę na rynku, gdzie wyprzedziłam jeszcze dwóch zawodników, którzy przez ostatnie kilka km uparcie próbowali dojechać na metę przede mną (he, he, he). Spodziewałam się dekoracji (myśląc o 4-5 miejscu) ale fakt, że wygrałam kategorię kompletnie mnie zaskoczył i uszczęśliwił (taki prezent urodzinowy).








2015-05-01 - 2015-05-31


EUROPEAN CYCLING CHALLENGE


Adam Grabek

EUROPEAN CYCLING CHALLENGE to turniej miast europejskich, polegający na "zbieraniu kilometrów" jazdy rowerem (dowolnym, także elektrycznym) dla swojego miasta. W tym roku Warszawa broni tytułu zdobytego w zeszłorocznej edycji. W zamian za puchar władze miasta "dorzuciły" milion złotych do infrastruktury rowerowej. Tak więc jeżdżąc dla Warszawy jeździmy dla siebie. Do rywalizacji można dołaczyc do końca maja 2015. Trasy rejestrujemy w aplikacji Cycling365 lub przez stronę www.cycling365.eu. Można np. przepisywać trasy w formacie gpx. Dołączamy się i kręcimy. (PS po protestach podniesiono limity prędkości średniej i maksymalnej do odpowiednio 30km/h i 45km/h przy odległości jednorazowego przejazdu do 35 km. To wystarczające ograniczenia dla nie czysto sportowego jeżdżenia.)


15 - 17.05


JoyRide Bike Festival Kluszkowce


Przemek Staszkiewicz

Na Joyride zebrała się nas spora grupa: 2x Krzysiek, 2x Paweł, Michał, Samuel i ja. 3 dni dobrej zabawy na terenie Bike Parku oraz dwie wycieczki terenowe. Szczegóły w fotorelacji na blogu.

http://www.klub.cyklon.eu/2015/05/joyride-kluszkowce-2015.html










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz