Enduro EMTB Ślęża 12 kwietnia 2014

OS1 Ślęża - sekunda przed upadkiem

12 kwietnia wystartowaliśmy nareszcie w zawodach Enduro EMTB w Masywie Ślęży. Formuła takich zawodów przypomina zasady rajdów samochodowych: czas mierzony jest tylko na odcinkach specjalnych, a na dojazdówkach wystarczy się zmieścić w limicie czasowym. Pełna integracja, zero ciśnień w oczekiwaniu na start, pełna kultura na trasie i bardzo specyficzna atmosfera. Oto relacja Michała i Przemka:

W teorii wszystko było dobrze przemyślane i zaplanowane......



M: We wrześniu 2013 zrobiliśmy rozpoznanie „co to je ęduro” objeżdżając na bazie mapy trasę zawodów Enduro Trophy w Myślenicach

P: … i bardzo nam się spodobało, była niezła zabawa.


M: Dzień przed Ślężą zrobiliśmy sobie luzackie górskie rozkręcenie na Rychlebach

P: Jadąc kamienistego „Wales'a” myślałem sobie, że właśnie robię bardzo przydatny trening techniczny przed jutrzejszym dniem..

Rychlebskie Ścieżki - "Wales"


A potem nastał wyścig. Cztery OS zjazdowe i dojazdówki na około 1200m w pionie.

OS1

M: Zaczynał się niewinnie wyglądającą kupką kamieni. Dojechałem do niej, najechałem, przyhamowałem i.... i to był błąd koło zablokowało się na kamieniu a ja wykonałem mega łał wysoki lot. O dziwo wyszedłem z tego prawie bez szwanku więc jak tylko znalazłem rower pojechałem dalej. Potem było kilkaset metrów kamulców i kamiennych stopni. Ten fragment był na granicy moich umiejętności. Wytelepało mnie zdrowo. Reszta odcinka to błocko, koleiny, korzenie i ściółka leśna.

P: Stanąłem sobie nad miejscem, o jakim pisze Michał, i patrzyłem jak większość zawodników zalicza niegroźne upadki, próbując znaleźć idealną linię na pokonanie tego rockgardena. Trochę straciłem pewność siebie, ale Michał mnie pociesza, mówi że będzie okej i wyluzowany wbija na start. 10 minut później widzę jak leci na główkę nadal wpięty w spd - na dłuższą chwilę tytuł najgroźniej wyglądającej gleby należy do niego. Pozbierał się jednak sprawnie i pojechał dalej. A ja? Resztka odwagi pękła niczym bańka. Wycofałem się na koniec kolejki, dzięki czemu zobaczyłem jeszcze kilkadziesiąt mniej lub bardziej groźnych upadków. Kiedy przepuściłem już prawie wszystkich i zbliżała się moja kolej, pojawili się ratownicy po pierwszego uszkodzonego zawodnika tego dnia – morale wynosiło już mniej niż zero.

No ale w końcu nie dało się już dłużej odwlekać, 3...2...1... Go ! Kilka sekund po starcie wyglebiam po raz pierwszy (i nie ostatni) tego dnia, przytarta noga, krew na łydce.. Ale chyba tego mi było trzeba, trzeźwieję, zrywam się i cisnę dalej. Kamienne schody, uskoki, kamienie wielkości telewizorów … Jadę to wszystko nie ogarniając technicznie ani trochę. Nie wiem sam jakim cudem docieram na dół - chyba trochę szczęścia i odruchów samozachowawczych - zaliczam jeszcze po drodze dwa upadki, ale po kilku minutach rąbanki w końcu meta, ufff. 

OS1 Ślęża


OS2

M: Jak dojechałem do startu OS2 to był korek bo z trasy ściągali zawodnika z nosem w wersji „tatar”. Morale podupadło. Początek zjazdu kamienisty jak diabli, ale wiedziałem już czego można się spodziewać to jakoś to ogarniałem. A potem nastąpiła „ścianka” czyli jakieś 150m może 200m baaardzo pionowego zbocza usianego głazami wielkości pustaków. Tu się poczułem jak bym nie odrobił pracy domowej. Po prostu nie miałem pomysłu co z tym zrobić. Więc zsiadłem i metodą CX'a z rowerem w dłoni pognałem niczym górska kozica w dół. Porównanie z kozicą o tyle słuszne , że spróbujcie sobie kiedyś zbiegać po kamulcach w sztywnych wyścigowych butach SIDI.... Jako że one nijak trakcji nie trzymały to poszedłem ogniem :D.

P: Hardcore.. totalnie nie czułem tego odcinka, nie sposób złapać rytmu, ale o dziwo jakoś tym razem udaje mi się utrzymywać na rowerze. W pewnym momencie za zakrętem znika mi horyzont – ścianka.. Nachylenie jest takie, że jakakolwiek próba hamowania i bardzo długo lecisz przez kierownicę w dół. Oczywiście bez zastanowienia zsiadam z roweru. Zejście też nie należy do łatwych, ale zjechania sobie póki co zupełnie nie wyobrażam.

OS1 Ślęża


M: Po kamulcach wytchnienie na delikatnym podjeździe i zakończenie prawie płaskim singlem przez las. Na tym OS'ie wpadłem w depresję, uznałem że nie umiem jeździć, nie znam się na MTB i już tylko Mazovia mi pozostaje. Tym samym bez zbędnej zwłoki popedałowałem na OS3.

P: W pewnym momencie nie wymijam na czas jakiejś skałki i uderzam w nią spd-em. Kolano przeszywa ból, nie ma mowy o pedałowaniu, na szczęście do prawie samego końca odcinka jest tylko zjazd. Ostatnie 3 metry do czytnika finiszuję z buta, powłócząc nogą jak zombie. W tym momencie mam już dosyć i jestem pogodzony że to koniec imprezy – jestem zniszczony psychicznie a nieznany ból w kolanie uniemożliwia jazdę. Czeka tu na mnie Michał Dab, który tą samą imprezę przeżywa na własnych zasadach, ponieważ jedzie bez pomiaru czasu i dobrze się bawi. Chyba tylko dzięki niemu nie podkuliłem w tym momencie ogona i nie zawinąłem się do domu.W całym tym zamieszaniu zapominam że jestem właśnie przy jedynym na trasie bufecie, co wkrótce zacznie się mścić. Po jakimś czasie ból w kolanie trochę ustaje i z czasem robi się znośny, podczas dojazdówki odzyskuję spokój ducha i docieram na OS3. 

OS4 Radunia


OS3

M: Zaczynał się na jakimś kamiennym kopcu (pewnie jakiś kurchan albo inne miejsce kultu starożytnego). To miał być trawers. I w zasadzie był. Najpierw bardzo przyjemny singiel granią po trawie, kamulcach, korzeniach itp., humor mi się poprawił po akcji gdzie zwalonego świerka minąłem z precyzją około 5mm (otarłem się butem) a potem zajefajny trawers w lesie świerkowym gdzie trzeba było rozsądnie balansować środkiem ciężkości.

P: Po pierwszych dwóch odcinkach ten trawers to pełen relaks. Pedałuję raczej jedną noga i niestety jadę dużo wolniej niż można było, bo zapasy energii jeszcze mam spore. W każdym razie nareszcie OS bez widocznego zagrożenia dla życia.

OS2 Ślęża


OS4

M: Tu to już sam miód na moje serce. Jazda po lesie, błocku, korzeniach a na końcu uroczy uskok.

P: A ja właśnie niedawno się zorientowałem, że nie mam ani łyka wody i nic do jedzenia, więc podjazd na Radunię wlecze się w nieskończoność. W dodatku wiem już że Michały już są z powrotem na kwaterze. Na OS jednak biorę się w garść i całkiem sprawnie połykam ostatnie kilometry. Na polance prawie zderzam się z startującym za późno dronem, zaliczam jeszcze ostatni upadek próbując niepotrzebnie wyhamować przed uskokiem, ale szczęśliwie docieram na metę.

OS4 Zjazd z Raduni


Podsumowując:

M: OS1 był trudny ale przejezdny. OS2 to była masakra teksańską piłą mechaniczną. Odcinek w mojej ocenie sugerował osprzęt DH i maksymalne okucie we wszelkie możliwe ochraniacze. Bez tego wymagany mega poziom opanowania roweru.OS3 i 4 bardzo fajne zjazdy do ogarnięcia dla każdego fana gór.

P: Nie byłem przygotowany technicznie, psychicznie, ani sprzętowo na tą imprezę. Jazda tego bez ochraniaczy i w SPD była nierozsądna, poziom trudności totalnie mnie przerósł i naprawdę dużo miałem szczęścia że dowiozłem do mety siebie i rower w miarę w całości ( chociaż te rzeczy jeszcze weryfikuję..) .

OS4 Radunia


M: Jak skończyłem zawody to myślałem, że wyniki będą tragiczne i pakować manatki. Dopiero dzisiaj zobaczyłem, że "kozica style" wystarczył na 45 miejsce OPEN i 36 w kategorii.
I teraz to już nie wiem czy było dobrze czy źle...

P: U mnie bez szału, 93 miejsce Elita i 116 Open, czyli jakieś dwadzieścia kilka miejsc od końca. Ale satysfakcja z przetrwania i ukończenia niesamowita. I mimo że przez jakiś czas pewnie będę miał koszmary, to już wiem że to nie była moja ostatnia impreza tego typu.

P.S.

M: Nie wierzcie w to co widać na fotkach. W rzeczywistości na OS'ach było masakrycznie trudno.

P. Bardzo podbudował mnie dzisiejszy fragment relacji w Bikeworld :

"Trasa – mimo, że krótka (ok. 27 km i 1200m przewyższenia) – postawiła poprzeczkę bardzo wysoko. Zwłaszcza pierwsze dwa OSY wymagały niemałych umiejętności. Zwycięzca EMTB na Ślęży, Mariusz "Brian" Bryja z Kross Racing Team, potwierdza tę opinię: "to najtrudniejsze zawody w których startowałem. "

Linki:
Oficjalna galeria zawodów:
http://www.southbike.pl/index.php?id=277&id2=1
Artykuł na Bikeworld:
http://portal.bikeworld.pl/artykul/sport/mtb_polska/12258/emtb_enduro_na_slezy_za_nami
Oficjalny film z imprezy:
http://www.pinkbike.com/news/official-video-kellys-bike-season-opener-emtb-enduro-race-2014.html

Brak komentarzy: