Jest koniec października, a my wybieramy się w Beskid Żywiecki na spontaniczne zakończenie sezonu 2013 i pożegnanie z górami. Ciepłe kurtki, czapki i termosy na herbatę okazują się zbędne, pogoda dopisuje: prawie +20 stopni, bezchmurne niebo, kolorowa jesień. Mimo pobudki o 5 rano i kilku godzin w podróży, ruszamy dziarsko na szlak.
Pierwszego dnia startujemy z Węgierskiej Górki do Ostrego i tam leśną drogą na Skrzyczne (1257 m.n.p.m.), a stamtąd na Malinowską Skałę, Zielony Kopiec, Magurkę Wiślańską. Potem czerwony szlak (uważany za kultowy) przez Magurkę Radziechowską i Glinne do Węgierskiej Górki. Zjeżdżamy na dół dosłownie kwadrans przed zapadnięciem zmroku.
Drugiego dnia zaczynamy w Rajczy i stamtąd wspinamy się żółtym szlakiem na Wielką Raczę (1236 m.n.p.m.) , następnie przez Przełęcz Przegibek w stronę Wielkiej Rycerzowej i powrót do Rajczy, gdzie docieramy znowu z niewielkim zapasem dnia.
Trudno jakoś krótko opisać tak intensywny wyjazd, na którym w dwa dni spędziliśmy prawie 10 godzin w siodle. Na pewno było intensywnie i działo się dużo: szybkie zjazdy, mozolne podjazdy, legendarne beskidzkie błoto, mokre korzenie, śliskie podejścia, niestabilne kamulce, standardowe awarie rowerów, nieplanowane upadki i zgony cukrowe. Ale przede wszystkim było mnóstwo dobrej zabawy. Beskidzki weekend zostawia pewien niedosyt, parę siniaków, nowe wgnioty na ramie i kilka zdjęć w telefonie. Górski sezon rowerowy niestety został właśnie zakończony.
Zazdrość!
OdpowiedzUsuńNie zazdrościć tylko dołączyć :)
OdpowiedzUsuń