Rajd Piastowski - płasko, krótko i niezapomniane wrażenia


,,Kto ty jesteś? Polak mały.
Jaki znak twój? Orzeł Biały.
Gdzie ty mieszkasz? W Polskiej ziemi……”



W klubie PTTK “KTK Kinowa”, z którym co roku przez 2 tygodnie wakacji przemierzam często niedoceniane rejony naszej Ojczyzny, ogłoszono z okazji spotkania noworocznego, że tegoroczny rajd odbędzie sie pod tytułem - Szlak Piastowski. Trasa miała obejmować tereny Kujaw i Wielkopolski, miejsca związane z narodzinami Państwa Polskiego. Uczestnicy tradycyjnie ok. 25 osób w wieku od 6 do 80 lat. Różnica w strukturach klubu uległa zmianie, przybyło 10 Przodowników Turystyki Kolarskiej PTTK, w tym ja oraz Małgosia. Teoretycznie moglibyśmy prowadzić kilkanaście oddzielnych równoległych tras. Pierwszy przystanek Inowrocław.


Baza I – Inowrocław
W sobotę, wyjątkowo bez naszych dzieci (pierwszy raz od 14 lat), zameldowaliśmy się
z Małgosią na miejscu naszej pierwszej bazy, w Bursie Zespołu Szkół ponadgimnazjalnych w Inowrocławiu. Zebranie organizacyjne, przydział pokoi, kolacja i spać – jutro pierwsza i w dodatku najdłuższa trasa do Biskupina.

Rano zbiórka grupy, podział ekipy zgodnie z przepisami Prawa o Ruchu Drogowym i ruszamy, ja tradycyjnie na końcu ( Teraz wiem, czemu kończę wyścigi na odległych miejscach – przyzwyczajenie z rajdów turystycznych). Pierwsze kilkanaście kilometrów uświadamia, niektórym z uczestników znaczenie odpowiedniego odżywiania oraz konieczność utrzymania kondycji, no cóż „no Pain no Gain” jak często powtarza Zaki. Mniej lub bardziej utrudzeni docieramy do Żnina. Atrakcją w Żninie okazuje się działająca kolejka wąskotorowa. Dzięki niej docieramy do Wenecji, chętni zwiedzają muzeum kolejki oraz ruiny zamku średniowiecznego z wystawą machin oblężniczych.


Stąd już tylko 5 kilometrów do Biskupina, gdzie od pierwszej połowy XX wieku są prowadzone prace wykopaliskowe osady z przed epoki chrześcijańskiej.



Po zwiedzaniu powrót na Bazę.

Kolejny dzień – kolejna trasa. Pamiętacie legendę o Popielu, którego zjadły myszy? To również część naszej historii - wieku legend - dzisiejszym celem jest wieża w Kruszwicy nad Gopłem. Dodatkowe atrakcje stwarza kursujący po jeziorze statek wycieczkowy. Jezioro to także plaża dająca nieskończone możliwości leżenia bądź wylegiwania się, oraz pluskania się w wodzie przy temperaturze 30 C. Kto chętny, może pokusić się na objazd brzegów jeziora, tylko czy warto cierpieć na rowerze szosowym w krzakach i polnych drogach? Nie warto. Pizza o średnicy 50 cm oraz lody skutecznie łagodzą krótki żal po nieprzejechanej trasie.  

Inowrocław to nie tylko miasto powiatowe związane z wydobyciem i przetwórstwem sody.  W końcu XIX wieku wydobywano w jego centrum sól, a do dziś stanowi ośrodek sanatoryjny i leczniczy. Jak chcesz się pokazać w Sanatorium to jedź do Ciechocinka, jeżeli chcesz się leczyć przybądź do Inowrocławia. W centrum sanatorium funkcjonują tężnie, oraz wiele innych ciekawych i niespotykanych gdzie indziej atrakcji – herbarium (ogród ziół) oraz rozarium (ogród różany).





Po dniu spędzonym na relaksie oraz regeneracji jedziemy poprzez Pakość z przepiękną kalwarią (do obejścia, w co najmniej pół dnia lub objechania rowerem w 2 godziny) i Janikowo do Strzelna. W Strzelnie do obejrzenia jedna z najstarszych rotund romańskich pod wyzwaniem św. Prokopa oraz kościół pod wyzwaniem św. Trójcy z niesamowitą ilością relikwii dorównującą liczbą wszystkim relikwiom w Krakowie.


 


Wiem, powiecie tylko kościoły i kościoły, ale prawda jest taka, że pisana historia Polski to zapisy
i kroniki kościelne, to zabytki związane z religią chrześcijańską. Kamień jest o wiele trwalszy niż drewno. Ciekawe co za kilkaset lat beda mogli powiedzieć historycy o przełomie wieku XX i XXI?

Po powrocie z trasy zaczyna padać deszcz, który w ciągu dwóch, kolejnych dni, skutecznie odstrasza, choć nie wszystkich, przed wsiadaniem na rower.
Baza II – Gniezno
Akurat na okres deszczu przypada planowany transfer do nowej bazy noclegowej w Gnieźnie; hotel Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych na 3 piętrze bez windy, (ale trzeba się nachodzić jak coś się zapomniało w pokoju :) )

Pobyt w Gnieźnie rozpoczynamy od zwiedzania pierwszej, historycznej stolicy Polski, gdzie w roku 966 książę Mieszko przyjął chrzest,



w roku 1000 jego syn – Bolesław Chrobry wraz z Cesarzem Ottonem III rysowali plany Unii Europejskiej. Dziś to tytularna  siedziba  Prymasów Polski. W muzeum początków Państwa Polskiego wystawa stała uzupełniona o pokaz filmów w 3D, później zwiedzanie Bazyliki wraz z Drzwiami Gnieźnieńskimi i już po 3 i pół godzinie cierpliwego truchtania za przewodnikiem, można posilić się w barze mlecznym przy rynku Bednarskim, gdzie posiłki przygotowywane są na bieżąco.





Drogi oraz przemoczone ubrania przeschły na tyle, że możemy spróbować wyprawy dookoła jeziora Lednickiego. Na środku jeziora znajdują się ruiny Baptysterium, w którym z dużym prawdopodobieństwem 1050 lat temu dokonano chrztu księcia Mieszka oraz jego otoczenia. Nie oszukujmy się – chrystianizacja Polski zajęła wiele lat i nie obyło się bez reakcji pogańskiej w wyniku, której splądrowano Gniezno.



Na obiad żurek w chlebie serwowany w barze na terenie Wielkopolskiego Parku Etnograficznego, po zjedzeniu, którego jedziemy oglądać jak najbardziej współczesną Bramę Trzeciego Tysiąclecia – czyli znaną większości Rybę.



Wieczorem festiwal szant na rynku w Gnieźnie i można wracać do hotelu, żeby spakować się przez kolejnymi przenosinami, tym razem do Kórnika.
Baza III Kórnik (nie mogę rozmawiać, nie ma mnie w Warszawie, jestem w Kórniku…. Fragment jednej z naszych rozmów telefonicznych)
          
Zanim zamieszkamy w schronisku w dzielnicy Kórnika – Bnin oglądamy Pałac i Park w Czerniejewie, dworek w Nekli. Część rowerowa szczęśliwie trafia do parku archeologicznego w Gieczy, gdzie odbywa się jarmark połączony z prezentacjami rzemiosła średniowiecznego. Jeszcze obiad w Środzie Wielkopolskiej i bezpiecznie zjeżdżamy na nocleg. (Swoją drogą, ile jest tych miejscowości z cząstką nin na końcu: Anin, Bnin, Żnin…?)

Sprzyjająca pogoda pozwala wszystkim uczestnikom rajdu, dosiąść rowerów i kręcić kolejne kilometry przerywane chwilami zwiedzania i zadumy. W miejscowości Zaniemyśl natykamy się na ciekawostkę – Wyspę Edwarda. Tragiczna historia romantyczna. Mieszkaniec wyspy z powodu melancholii i depresji  (a czego się spodziewać mieszkając na wyspie o powierzchni ok. 1500 m2?), popełnił samobójstwo przy użyciu armaty – można powiedzieć, że odszedł z hukiem. Zanim jednak to zrobił, w ramach poszukiwania rozrywek wszelakich, przeprowadził na jeziorze kilka bitew morskich. Różniły się one od prawdziwych tym, że walczono przy pomocy sikawek. Tradycja zatrybiła i stanowi od kilkudziesięciu lat żelazną pozycję w kalendarzu lokalnych atrakcji turystycznych. W tym roku to już XXVIII odsłona.

Dodatkową atrakcją pobytu w Kórniku okazują się rocznicowe obchody przyznania literackiego Nobla Wisławie Szymborskiej. Okazuje się, że Kórnik jest jej miastem rodzinnym. Miasto uhonorowało jej osiągnięcia nadając alei wzdłuż jeziora (segment na Stravie) jej imię oraz rezerwując jedną z wielu stojących na niej ławeczek osobom, które chciałyby osobiście dotknąć poetkę albo przynajmniej jej pomnik



Pałac w Kórniku od 1924 roku, decyzją ostatnich spadkobierców jest własnością narodu. W jego wnętrzu oprócz muzeum stworzonego przez byłych właścicieli  urzęduje Polska Akademia Nauk sprawująca pieczę nad bogatym księgozbiorem tam umiejscowionym. Można tam znaleźć  I wydanie „O obrotach ciał niebieskich” Mikołaja Kopernika, oryginał III części Dziadów, listy Napoleona Bonaparte i wiele innych białych  kruków. Wokół Pałacu rozpościera się park zwany powszechnie Arboretum czyli ogrodem drzew, będący najstarszym w Polsce tego typu obiektem.



Okazuje się, że nie tylko Działyńscy – właściciele Kórnika, byli strażnikami i propagatorami Polskości na tych terenach. 12 kilometrów od Kórnika znajduje się zespół pałacowy w Rogalinie. Oprócz Pałacu otoczonego parkiem z jednymi z najstarszych skupisk dębów, możemy zwiedzić galerię Raczyńskich z obrazami Jana Matejki, Claude Moneta, Stanisława Wyspiańskiego, Jacka Malczewskiego oraz wielu, wielu innych.  Z Rogalina wywodzi się jeden z prezydentów RP na uchodźctwie -  Edward Raczyński, którego londyński gabinet, stanowi jedną z atrakcji turystycznych.

Kilka kilometrów dalej, w Puszczykowie znajduje się prywatne muzeum Arkadego Fiedlera- autora „Dywizjonu 303” oraz wielu powieści podróżniczych. Można zwiedzić tam min. replikę Santa Marii – okrętu, na którym Krzysztof Kolumb odbył swą pierwszą podróż do Nowego Lądu.  Najbardziej rowerowo – przyjaznym miastem na naszej trasie okazuje się Śrem. Nie wiem czy to tylko chwilowa moda, ale ich stojaki rowerowe mnie urzekły, tak samo jak rower na środku ronda oraz nieziemska wieża ciśnień.



Posiadają także mini ZOO w środku parku miejskiego. To fajny pomysł. Idziesz z dzieckiem do piaskownicy i przy okazji ogląda ono zwierzęta bez zbędnego zadęcia, że oto jesteśmy w ZOO. Po chwili odpoczynku wracamy do Kórnka na nasz ostatni już na tym rajdzie nocleg. W przyszłym roku ….