ŚLR Sandomierz 2013 okiem Łukasza Ł - relacja

5.03.2013 - ŚLR SandomierzPo kilkudniowej przerwie od roweru nadszedł czas na pierwszy start w sezonie. Organizm był umiarkowanie wypoczęty po wcześniejszych wędrówkach pieszych w Sudetach. Pogoda w ostatni dzień majówki była doskonała, bezchmurne niebo i ok 23 st C.
Potężna obstawa w osobach żony, teściowej teścia i siostrzenicy żony miała zadbać o doping na mecie.
Ale po kolei.
Organizacja w biurze zawodów to była jakaś pomyłka. Organizator chyba nie spodziewał się tak dużej frekwencji i nie zadbał o właściwą obsługę. Skończyło się na 25 min oczekiwaniu w kolejce do rejestracji i kilkunastominutowej obsuwie w startach wszystkich kategorii.
Start honorowy z rynku Starego Miasta w Sandomierzu na pewno na plus zarówno dla zawodników jak i licznie zgromadzonych kibiców. 
Niestety za chwilę pojawił się problem w postaci krzyżowania trasy naszego maratonu z trasą biegu ! Nie wiem kto ustalał trasy wyścigów, ale wydaje mi się, że ktoś kto wydawał zgodę na zawody nie zweryfikował ich tras.
Duża liczba zawodników spowodowała kilka zatorów na początku, które w miarę szybko udało się rozładować. 
Po ok 10 km jechało się już znacznie przyjemniej :)  Jeśli chodzi o widoki to w zasadzie zmieniały się rodzaje sadów, raz wiśniowy innym razem jabłonie :) Sama trasa była bardzo szybka. Mimo piątkowych opadów, kałuże i błoto były w zasadzie abstrakcją :)
Oprócz ubitych dróg w sadach i tysiącach drobnych zmielonych patyków pojawiały się odcinki szutrowo-kamieniste. Na jednym z nich zakończyłem wyścig :/ Na 39km podczas zjazdu po kamieniach złapałem podwójnego snake'a :/ Niestety zapas jaki miałem okazał się dziurawy :/ W stresie klejenie nie wychodziło mi najlepiej. Wobec dużej straty czasu podjąłem decyzję o wycofaniu się z wyścigu pierwszy raz w historii moich startów :/
Kilkaset metrów dalej spotkałem Prezesa z urwanym hakiem. Skrócenie łańcucha i zdjęcie przerzutki nie pomogło, łańcuch wskakiwał na większą koronkę powodując zablokowanie napędu. 
Po chwili zastanowienia zrobiliśmy hol łącząc dwie dętki  i ruszyliśmy do Sandomierza :)
Trasa znośna, szkoda, że nie udało się uniknąć pecha mnie i Arkowi - zabrakło tylko 10km do mety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz