W tym roku skupiam się na MTB Cross Maraton jednak maratony tego cyklu są tak odmienne od tego, co jeździłam dotychczas (Mazovia), że kompletnie nie mam punktu odniesienia, żeby ocenić swoją formę. Również wykonywane przeze mnie testy wydolnościowe są inne od tych, które robiłam wcześniej więc tutaj też nie mam punktu odniesienia.
W związku z tym, postanowiłam pojechać jakiś maraton zbliżony poziomem trudności do Mazovii - żeby porównać siebie do siebie sprzed ciąży. Padło na PolandBike no i akurat napatoczyła się edycja w Nadarzynie.
Nadarzyn startuje dopiero o 12:30. Muszę co prawda stawić się w biurze zawodów bo startuję w PB pierwszy raz. Nie wiedząc jakiej kolejki się spodziewać, postanowiłam pojechać na 11-tą.
Więc kulturalnie wstaję sobie dziś o zwykłej godzinie (tzn. o tej godzinie, o której obudził mnie Zając, co wyszło około 8:00). Jak to cudownie jest, gdy nie trzeba wstawać o 5:30 rano na maraton! Bez pośpiechu, śniadanie, ostatni "czek" czy wszystko mam co trzeba i jadę.