DOŁĄCZ DO NAS

Startujesz w maratonach MTB?
Ścigasz się na szosie?
Szukasz kompanów do jazdy?

Dołącz do nas!

- Szosa
- Maraton
- XC
- CX
- Enduro

Jeżeli chcesz do nas dołączyć, napisz kilka słów o sobie na adres: klub@cyklon.eu albo zgłoś się do Marcina w Cyklonie na Jana Pawła II 240.

Zapraszamy!

Błotny Armagedon - relacja Michała z Daleszyc


Daleszyce "Błotny Armagedon"* (przypisy na końcu)



Zacznijmy od początku. Gdzieś od listopada trawiła mnie taka niepokojąca myśl " kiedy przyjdzie wiosna i będzie można w góry". Od lutego trwało oblatywanie nowych maszyn, robienie nogi (Rafał) i regeneracja posezonowa (Michał).

Czyli zacznijmy od bohaterów tej historii :). Ja Jarząbęk.. tfu nie … Kolega Rafał  i Ja Michał. Podobno jesteśmy sekcją/frakcją/ sektą/ odłamem MTB w KK Cyklon. To że jeśtemy MTB głównie    da się poznać po kolorze skarpetek** oraz naszym zamiłowaniu do gadżetów. Zamiłowanie w sezonie 2013 przejawia się mega rajdowym fulem speca (Rafał) i potwornie potwornym fullem Cube’a w moim przypadku.

Wracając do tematu. W sezonie 2012 Ekipa Cyklona jeszcze w barwach AKD Ride or Die tłumnie ( 3 sztuki) debiutowała w Daleszycach. Wyścig wspominamy pozytywnie to jest 3 wystartowało i 3 dojechało do mety. Przy czym jeden upadł na głowę*** i w tym można doszukiwać się przyczyny, że Daleszyce 2013 były pozycją obowiązkową na kwiecień 2013.

Przy okazji to jedna z pierwszych okazji do  śmiania MTB**** w tym kraju.

Jako że wiosna jest w tym roku dosyć śnieżna to 15 kwietnia postanowiliśmy z Rafałem zrobić delikatny objazd trasy. Daleszyce przywitały nas pięknym Słońcem. A potem było.... no było...
Znaczy było błoto, błoto z liścmi, błoto z patykami, błoto z błotem, błoto ze śniegiem, !@#$% śnieg, jeszcze więcej śniegu, #$%^%^&* i znowu błoto i jeszcze więcej błota. Po 6 godzinach czując się jak Land Rower po Camel Trophy przejechaliśmy 47 km i mieliśmy bardzo czarne myśli na temat niedzielnego startu, zwłaszcza że zapisaliśmy się na dystans Master (70 km).

Tydzień spać nie mogłem ale zwyciężyło typowo męskie założenie, że Ja na pewno dam radę. Rafał i jego mityczna noga również deklarowali utrzymanie startu na długim dystansie.

A teraz do rzeczy, 21 kwietnia skoro świt jazda na wyścig. Na miejscu jesteśmy ze sporym zapasem.  I tu pierwszy kłopot. Presez się nie stawia i nie ma kogo objechać. Rafał chce wracać do Warszawy. Długo muszę go przekonywać żeby został.

Można by wspomnieć coś o bardziej profesjonalnych współuczestnikach tej zabawy. Na starcie takie tuzy kolarstwa jak Maciej Jeziorski (wygrał używając jednej nogi!!!), Radosław Rękawek i Diabeł Galiński. Ale lepiej przyjąć założenie, że to nie są ludzie bo ludzie tak szybko nie pedałują :).

Wróćmy do rzeczywistości. W dniu startu okazało się, że  trasa była praktycznie sucha*****. A przynajmniej tak to wyglądało do pierwszego zjazdu. Potem sytuacja nieco się unormowała  i organizator udowodnił, że na 70 km da się jednak uczestników parę razy solidnie zatopić.  Poza tym nuda. 70 km trasy, ponad 1 400 m w pionie. Trzy zjazdy w błocku, ze 3 techniczne strome proste.....

Tfuu co ja pisze zajebisty wyścig, 200 km od Wawy i były naprawdę fajne momenty. 2/3 trasy typowo leśnie góra dół . W tym kultowy zjazd z Zamczyska. Ale na tym 1/3 też bywały momenty np.  Niewinnie wyglądający singiel, który znienacka przechodził w pionową łąkę (taką do wypasu bardzo niskich owiec z napędem na 4 kopyta) a łąka kończyła się uskokiem :). Miodzio!!!!

Było też również kultowy podjazd za 2 bufetem, kilkaset metrów prostej drogi przez pola. W tym miejscu zawsze zadaję sobie pytania egzystencjalne....

Cóż jeszcze warto dodać? A mianowicie kolega Rafał w 2 świadomym sezonie swojego kolarskiego życia, śmigną w pięknym stylu 70 km całkiem górskiego wyścigu,  holował mnie na wszystkich długich prostych :),  zrobił wszystkie podjazdy, wyprzedził wszystkich napotkanych cyklistów w koszulkach z Mazy :) i do mety dojechał bez szwanku!!!

A o wyniki nie pytajcie :) bo kwalifikują nas do tych co pojechali na wyścig delektować się każdym z 70 km i dlatego to zajęło tyle czasu.

Michał





*Prawie, gdzie prawie czyni wielką różnicę.
** Elegancka czeń MTB ( i nie mo nic wspólnego z poziomem higieny) vs. buńczucna biel szosowych przecinaków.
*** Oczywiście prawdziwą przyczyną rocznych treningów i startów w Daleszycach byłą szczera, słowiańska chęć objechnia Prezesa od Różowych Krzyżowców.
**** Czyli nie mówimy o wyścigach gdzie w celu opracowania profilu trasy organizator pobiera od naczelnego architekta miasta informację o wysokości przekraczanych progów zwalniających i podjazdach na krawężniki. A czerwone wykrzykniki na trasie nie oznaczają studzinek kanalizacyjnych.
*****Dało się ją przejechać bez sprzętu nurkowego

Weekend 27 - 28.04.2013 - zapowiedź

Jak zwykle spotykamy się pod KFC w Starej Miłośnie w sobotę i niedzielę o 9.00.
Ubiegły tydzień pokazał, że grupa się rozkręca ... może być szybko :)

Pierwszy Brevet Radka - relacja


Kilka dni przed startem – waham się.
Decyzję o starcie w 200 kilometrowym Brevecie Randonneurs Polska podjąłem dość impulsywnie. Do tej pory zdecydowanie terenowe wyścigi mnie interesowały, a na szosie ostatni raz kręciłem gdzieś w latach 90 tych ubiegłego stulecia. Poza tym wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, żebym nie podejmował tego wysiłku. Zaczęło się od skompletowania roweru. Jako wieloletni uczestnik górskich maratonów rowerowych postanowiłem zakupić „szosę”. Pomyślałem, że będzie to fenomenalne posunięcie. Górskie interwały wzbogacone szosowym treningiem dadzą duży progres w wydolności i sile. Sprawdzałem, analizowałem, wybierałem, przebierałem, aż doszedłem do wniosku, że cały „ten taniec” nie ma sensu. Pomijam już fakt, że dobra „szosa” to nie jest wydatek 5 złotych, ale aby kupić coś z sensem trzeba najpierw kupić coś mega taniego i po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów zdecydować o odpowiedniej geometrii, napędzie, osprzęcie i kierownicy. Nie miałem na to czasu, a i śniegi nie dawały szansy na wyjeżdżenie dostatecznej ilości kilometrów. Krótko mówiąc „kibel”. Przeprosiłem się z moim stacjonarnym spinningiem i poszedłem do kolegów z Cyklona po poradę. Koledzy potwierdzili moją teorię, że na początek wystarczy dobra opona szosowa na „góralu”. Ponieważ jestem wierny Geax’owi wybrałem street runnery w rozmiarze 26x1,25. Piękna opona założona na mojego 9 kilowego CUBE’a będzie wyglądała profesjonalnie i w konfiguracji z dobrym jeźdźcem (czyli mną) przyniesie sukces. Zostawiam swój rower do przeglądu, zamawiam opony i czekam. …….. Czekam. …………. Nadal czekam. Pierwsza informacja z kwatery głównej Cyklona – napęd do wymiany. No dobra trudno, trochę rzeczywiście w zimie jeździłem, ale gdzie moje opony???!!! Druga informacja – opony nie dojechały. Cholera pomyślałem, jak ja ujadę na moich Saguaro 200 kilometrów po szosie, toż to jakby czołgiem po torze F1. W rozpaczy zacząłem poszukiwać opon na własną rękę. Po kilkunastu telefonach są!!! Znalazłem!!! Ale dzwonię najpierw do Cyklona i dostaję od nich info, że właśnie moje opony przyjechały, ale chłopaki idą jeździć (szybki czwartek) i mają gdzieś wymianę opon. No dobra czwartek jest, to do soboty jeszcze dużo czasu zostało. W piątek koło południa spokojnie podrzuciłem rower i wróciłem do pracy z myślą, że wracając do domu koło 19tej odbiorę maszynę. Wpadam do serwisu a tam miażdżąca informacja – z przodu guma, nie ma dętek w takim rozmiarze. K….a jutro rano o 8 start, a ja roweru nie mam. Marcin stanął na wysokości zadania i załatwił kilka dętek na biegu. Mówi … wpadnij przed 21 wszystko będzie gotowe. No to wpadam przed 21 a tam o zgrozo jedna z moich street runnerów stoi w kącie w strzępach. Przednia wystrzeliła z obręczy, popruła się i nadawała się co najwyżej na śmietnik. Na szczęście koledzy dysponowali jakimś Continentalem. Zmienili przód, nabili powietrza ile trzeba, wręczyli rower, machając na dowidzenia pożyczyli szczęścia i wypchnęli z serwisu jak śmierdzące jajo.
Brevet – godzina 0:00 wybiła.
Sobota, pobudka 5:00, jak zwykle przedstartowa sraczka obowiązkowa, kawa, owsianka i gdzieś koło 6:00 siedziałem już w samochodzie w drodze na start. Do Chotomowa dotarłem o 7:00, więc godzinę przed startem. Bez pośpiechu zarejestrowałem się i pobrałem kartę kontrolną.  Przeanalizowałem prognozy i stroje kolegów, po czym wyjąłem z torby odpowiedni zestaw ciuchów. To ważne żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska. Przed startem odprawa, a na niej rzeczowe informacje o przebiegu współzawodnictwa, metodach zaliczania punktów kontrolnych, czasach otwarcia punktów i limitach, w których musi się zmieścić najsłabszy, czyli pewnie ja. Piszę o tym, bo formuła brevetu jest dość specyficzna i polega na tym, że start jest otwierany o określonej godzinie, a każdy z uczestników otrzymuje kartę kontrolną, z którą musi się zgłoście w określonych przedziałach czasowych na wszystkich punktach kontrolnych zlokalizowanych na trasie. Na dotarcie do mety ma 13,5 godziny. W przypadku tej 200ki oprócz mety i startu były na trasie 3 punkty, w odległościach mniej więcej 50-60 kilometrów od siebie. Najważniejszy w połowie był również punktem regeneracyjnych. Serwowano tam ciepłe napoje, izotoniki, kanapki, wafle, banany i pewnie jeszcze wiele innych rzeczy, których nie zauważyłem.
Ja i moja blisko 7 kilogramowa nadwaga władowaliśmy się na siodło i korba za korbą rozpoczęła się ta przygoda. Ruszyliśmy z Chotomowa w kierunku Nowego Dworu. Jechało się świetnie, średnia prędkość nie schodziła poniżej 38 km/h. Jakaś grupa poleciała przede mną, a ja ze stoickim spokojem kręciłem swoje. Jechałem sam blisko 40 kilometrów i pomału zaczynałem się nudzić. A to tyłek bolał, a to ręce drętwiały, a to jakieś psy goniły, no masakra jakaś. Na 40 kilometrze doszła mnie grupa trzech zawodników, a wśród nich niewiasta. Podpiąłem się pod nich i tak walczyliśmy razem do pierwszego punktu kontrolnego na 59 kilometrze. Oczywiście z każdym kolejnym kilometrem średnia prędkość spadała. Po podbiciu kart kontrolnych i krótkiej przerwie na siku ruszyliśmy dalej. Następny punkt był na połowie dystansu gdzieś w kierunku Pułtuska. Tam miał się odbyć tzw. przepak, czyli nasze torby zdane na starcie były do naszej dyspozycji w połowie dystansu. Można było się przebrać w suche ciuchy czy zjeść coś domowego jak ktoś miał. Ja oczywiście należę do tej grupy nadmiernie pocących się zawodników, więc na przepak zaserwowałem sobie cały świeży i pachnący zestaw ciuchów z bielizną włącznie i jednym domowym bananem (jakby ich nie było na punkcie kontrolnym). Banana zjadłem, ale gaci nie zmieniłem.
Po dłuższej regeneracji ruszyliśmy dalej do kolejnego punktu zlokalizowanego w Nasielsku gdzieś na 150 kilometrze. Wyjazd z punktu po regeneracji i odpoczynku z wiatrem w plecy dał nam trochę nadziei na dobry czas. Ale radość była krótka, drobny zwrot kierunku i znowu wiatr prosto w pysk. Zaczęliśmy ustawiać się i próbować pracować w grupie. Ja nigdy nie pracowałem w grupie, więc była to dla mnie nowość, ale jakoś dałem radę. Dopiero wtedy doceniłem długotrwały i mozolny trening na rowerze spinningowym. Tak się rozkręciliśmy, że nasza czwórka rozerwała się na dwie dwuosobowe grupki i tak w pierwszej, w niezłej formie dotarłem na ostatni przed metą punkt. Regeneracja nie trwała długo, bo nagle wszystkim się włączyło współzawodnictwo i rozpoczęliśmy obliczanie średnich prędkości i czasów, które chcemy złamać. Chcieliśmy się zmieścić w 10 godzinach.
Ruszyliśmy do mety bardzo spokojnym tempem. Po kilku bądź kilkunastu kilometrach za Nasielskiem zauważyłem za nami dwóch gnających hartów. Jak nic nas gonili. No nie - pomyślałem, już mnie jedni na starcie objechali, a teraz dojdzie reszta i wjadę na metę ostatni. Przyspieszyłem. Akcja serca nieco skoczyła, ale bardziej z nerwów, że ktoś goni niż z wysiłku. Przyspieszyłem jeszcze bardziej. Nic to niestety nie dało, doszli nas i siedzieli mi na kole. Przyspieszyłem jeszcze i starałem się kręcić najlepiej jak potrafię. Nie wiem jak to zrobiłem, ale na jednym z ostatnich zakrętów zniknęli i co najważniejsze nie byli przede mną. No to mi niemal skrzydeł dodało. Jeszcze dokręciłem i z Zakroczymia do Chotomowa trzymałem dość solidne, jednostajne i szybkie tempo. Na metę wjechałem z czasem 9: 10 i uplasowałem się na 7 pozycji. Grupa, której uciekłem wjechała na metę 5 minut po mnie. Jak się później okazało pościgowcy biedacy pogubili wcześniej trasę i nakręcili około 40 kilometrów ekstra, więc miałem farta, ale sport to sport.
Na mecie szybka regeneracja. Niestety nadmiar izotoników dość negatywnie wpłynął na perystaltykę mojego jelita grubego i musiałem czym prędzej udać się do domu. Gratuluję wszystkim 23 uczestnikom brevetu, a organizatorowi dziękuję za świetną imprezę. Zaraz po Beskidy MTB Trophy 2013 pojawię się w czerwcu na 300 kilometrowym brevecie. Spodziewajcie się relacji.

Wyniki:
1
Hubert Barliński
07:03
2
Czarek Urzyczyn
07:03
3
Grzegorz Rogóż
07:03



7
Radek Rogóż
09:10
     





Radek Rogóż  

Relacja z treningów klubowych 20-21.04.2013

To był długo oczekiwany weekend, kiedy i sobota i niedziela pozwoliła na niczym nie zmącony dłuższy trening. Pierwszy taki od niemal pół roku. W sobotę pod otoczką jeszcze warstwy chmur w punkcie zbiorczym stawiło się 12 zawodników. Ponieważ wielu z nas widziało sie pierwszy raz po zimowej przerwy, dyskusje zdawały się nie mieć końca. Dopiero stanowczy rozkaz do wyjazdu sprawił, że ruszyliśmy. Po zimowej przerwie każdy ma inną nogę. Ale to nic trasa, którą obraliśmy pozwalała tym lekko spóźnionym na użycie rozmaitych skrótów i dołączenie do tych "chyżych". Każdy odwalał kawał dobrej roboty. Pierwszy finisz wygrał Maciek
Pozytywnym zaskoczeniem był świeży asfalt na odcinku Okuniew - Zabraniec. Następnie zwyczajowa pętelka w okolicach Poświętnego i zadowoleni wracamy.

W niedzielę natura obdarowała nas pięknym słońcem, które jeszcze gremialniej nas zachęciło do treningu. Ruszyliśmy grupą ponad 15-osobową i obraliśmy kierunek Siennica. Znowu było przyjemnie, szybko i co najważniejsze długo. Na finiszach walczyli głównie Kacper, Artur, Maciek i Bartek.

Takich weekendów chcemy więcej. Bez defektów, upadków przy pięknej pogodzie. W sumie około 200km w dwa dni.  

Szybki Czwartek 25.04.2013 - zapowiedź

Zbieramy się pod Cyklonem o 16.00, ruszamy max. 16.15.
Tempem spacerowym ok. 30 km/h docieramy do Mińska pod fontannę o 17.00, stamtad jedziemy jeszcze 6 km na rundę. Ścigamy się 32 km i wracamy. Z powrotem jesteśmy koło 20.00. Dystans ok. 95 km.
Na dojazdach trzymamy się razem - wycieczkowo. Na wyścigu oczywiście nie ma litości. Zapraszamy!!!

Weekend 20 -21.04.2013 - relacja

Nie było za ciepło...ale za to słonecznie ... i  rowerowo. Zaczęły się też pierwsze starty.

Weekendowa zbiórka pod KFC : Tutaj bez zmian. 2 mocne i owocne treningi. 


Dziewulońska Strzała 

Na eskapadę do Siedlec ostatecznie zdecydowałem się tylko ja i Paweł. 
Start o 8.00 pociągiem z Sulejówka. Pociąg oczywiście spóźniony więc mieliśmy 20 dodatkowych minut na podziwianie krajobrazów...
W końcu podjechało niemalże TGV... nie jechałem pociągiem od lat i jestem bardzo mile zaskoczony. Taki osobowy...

Do Siedlec dojechaliśmy już planowo. Wysiadamy z pociągu i tu zaskoczenie ... kilka stopni mniej niż w Sulejówku. Zimno jak diabli. Po rejestracji pojechaliśmy całą kolumną na start. Trasa REWELACJA. 5 km idealnego asfaltu. Organizatorzy szybko i sprawnie wypuścili wszystkich zawodników. Przy pomiarze czasu żadnych pomyłek. Profeska.
Niestety, nie zostaliśmy na poczęstunek i dekorację, ale trzeba było do domu. Wróciliśmy rowerami, w sumie w nogach tego dnia 140 km. Podsumowując - super impreza, trening, wycieczka i do tego jeszcze pierwsza dość mocno piekąca opalenizna na nogach ... czegóż chcieć więcej?
Chyba tylko wyników:
Dziewulońską Strzałę zdecydowanie "roznieśli" chłopcy z Żolibera. Nie było obijania zimą.
W kat do 40 lat:

Czas zwycięzcy 0:13:24
5 Paweł Szulim 0:15:28
7 Marcin Lirski 0:16:19


Świętokrzyska Liga Rowerowa - Daleszyce.

Do Daleszyc pojechali: Krzysiek, Janek, Rafał i Michał.
Dystans FAN:
1) 2:06:10 
89) Janek (30 kategoria)
Dystans MASTER:
1) 3:11:56
107) 5:09:54 Michał (42 kat)
108) 5:09:57 Rafał (43 kat)

Krzysiek zmasakrował rower i zakończył udział pierwszym (oby ostatnim) w tym sezonie DNF-em.

Na koniec przekazujemy serdeczne gratulacje wspieranemu przez Cyklon zawodnikowi WKK Maćkowi Jeziorskiemu, który bezkonkurencyjnie wygrał dystans FAN :)


Zdjęcie z PK1autor Łukasz Maziejuk

Harpagan

Harpagana na dystansie 200 km rowerem z czasem 11:49:42  ukończył Łukasz Drażan.

Brevet 200

W Brevecie na 200 km wystartował Radek Rogóż. Czekamy na relację :)


Marcin.


Majak na Majorce

Trenażer ...trenażer...trenażer... no nie wytrzymał nam tej rutyny chłopak, spakował rower i wyskoczył na Majorkę. Czy będzie z tego forma? Czas pokaże :) Tymczasem przekazujemy wszystkim w jego imieniu serdeczne pozdrowienia !

WEEKEND 20-21.04.2013 - zapowiedź

SZOSA

Sobota i niedziela ORLEN 9.00. Trening 2-3 godziny w tempie mieszanym

Niedziela: Część ekipy jedzie na Dziewulońską Strzałę. Jedziemy pociągiem do Siedlec, tam czasówka na 10 km. i powrót rowerami. Dystans łączny około 120-130 km.

MTB

Niemal wszyscy "górale" ruszają w niedzielę na ŚLR do Daleszyc. Pogoda zawiesiła poprzeczkę dość wysoko, szykuje się błoto po pas :D

SZYBKI CZWARTEK 18.04 - relacja

Na "Szybki" spod Cyklonu ruszyli: Zbyszek, Robert, Marcin, Łukasz i Paweł. Już pierwsze kółko pokazało, kto będzie się liczył, a kto nie. Paweł zebrał w sumie 5 punktów, reszta jeszcze ma nad czym pracować ...
foto: www.VMaxkolarze.pl

RONDO BABKA 14,04,2013 - relacja

Na Rondzie 14.04 stawili się: Janek, Arek, Marcin, Szymon i Paweł. W walce na "kresce" uczestniczył tylko Paweł. Reszta ma jeszcze trochę do nadrobienia ;-)

TRENING SZOSOWY NIEDZIELA 14.04 - RONDO BABKA

SZOSA

Wyjazd o 8.30 spod Cyklonu samochodem.
Jedziemy samochodem na Rondo Starzyńskiego, tam wsiadamy na rowerki i  podłączamy się pod nadjeżdżających kolarzy ;-).
Dystans 110 km w tym 90 km wyścigu.
Powrót ok. 13.00 - 13.30.
Rezerwacja miejsca w samochodzie: klub@cyklon.eu

TRENING SZOSOWY NIEDZIELA 14.04 - ORLEN


SZOSA

Spotykamy się o 9.00 na stacji Orlen w Starej Miłośnie.
Tempo średnie, dystans około 80 km.

TRENING SZOSOWY SOBOTA 13.04 - ORLEN

SZOSA

Spotykamy się o 9.00 na stacji Orlen w Starej Miłośnie.
Tempo średnie, dystans około 70 km.

Szybki Czwartek 11.04

SZOSA

Zbiórka pod Cyklonem o 16.00. Wyjazd 16.15.  Dystans ok.90 km, w tym 32 km ścigania. Powrót około 20.00 . Zapraszamy